Pearl Harbor

7 grudnia 1941 roku. Japońskie lotnictwo dokonuje nalotu na amerykańską bazę w Pearl Harbor. W ciągu dwugodzinnego, perfekcyjnie skoordynowanego ataku zniszczonych bądź uszkodzonych zostaje 5 amerykańskich pancerników oraz 328 samolotów stacjonujących na wyspie O’ahu. Tego sukcesu Tokio szybko pożałuje. Rozpoczyna się bowiem nowy rozdział II wojny światowej. Rozdział, w którym do gry wchodzi Ameryka.

Pearl Harbor to wciąż krwawiąca rana, jedna z najbardziej druzgocących klęsk w historii tego kraju. O jej skutkach nie tylko dla przebiegu wojny, ale i późniejszej kondycji narodu, napisano całe tomy. Nie dziwi więc, że to właśnie o niej postanowił opowiedzieć na przełomie wieków Michael Bay. Nakręcił swoje planowe magnum opus, trzygodzinne, nasycone patosem widowisko z pogranicza romansu i kina wojennego. Finansowo odniósł sukces. Artystycznie poległ, bo choć jego film zdobył cztery nominacje do Oscara, to jednocześnie przechwycił aż sześć nominacji do Złotych Malin.

Rafe McCawley (Ben AffleckDogma, W firmie) i Danny Walker (Josh HartnettGirl Walks Into a Bar, The Lovers) przyjaźnili się od dziecka. Razem też wstąpili do wojska i służyli w Pearl Harbor. Już w czasie wojny ten pierwszy poznał pielęgniarkę Evelyn (Kate BeckinsaleUnderworld: Przebudzenie) i zakochał się w niej z wzajemnością. Wkrótce wyruszył wraz ze swoją eskadrą do Anglii, gdzie został zestrzelony i najprawdopodobniej zginął. Zrozpaczoną dziewczyną zaopiekował się Danny. Wkrótce również i pomiędzy nimi narodziło się uczucie…

Tak, Rafe wróci do Pearl Harbor. 6 grudnia. Dzień później rozpocznie się wspomniany atak, przedstawiony na ekranie z zapierającym dech w piersiach rozmachem. To właśnie on sprawia, że Pearl Harbor to jeden z tych filmów, które warto zobaczyć w kinie. Na tablecie, monitorze czy telewizorze, zwłaszcza niedużym, naprawdę sporo traci. Ponoć weterani, którzy widzieli tamte wydarzenia na własne oczy, uznali dzieło Michaela Baya za „wiarygodne i uczciwe”, a przy okazji dużo bardziej efektowne od rzeczywistości.

Trudno jednak przy ocenie filmu pominąć wątek melodramatyczny. Zgodnie z obowiązującą od premiery Titanica modą Bay pokazuje wielką historię gdzieś za plecami jednostek przeżywających burzliwą miłość. Ba, ten film przede wszystkim jest opowieścią o miłości! Sprawnie opowiedzianą, choć niewątpliwie mniej spektakularną od scen batalistycznych, zbyt wyrachowaną i nadmiernie obliczoną na osiągnięcie oczekiwanego efektu. Reżyserowie marzyło się bowiem epokowe dzieło, klasyk na miarę Przeminęło z wiatrem. Technicznie stanął na wysokości zadania. Obyczajowo nie wybił się ponad poziom sprawnie napisanych harlequinów.

Zobacz, jeśli:
– Lubisz melodramaty
– Lubisz wielką historię w tle
– Potrafisz docenić spektakularne sceny batalistyczne
– Myślisz, że lepiej niż w Midway bitwy morskiej nie sposób pokazać

Odpuść sobie, jeśli:
– Boli cię patos
– Nie lubisz filmów Baya
– Uważasz Afflecka i Hartnetta za drewniaków (który większy?)

Michał Zacharzewski

Pearl Harbor, 2001, reż. Michael Bay, wyst. Ben Affleck, Josh Hartnett, Kate Beckinsale, Cuba Gooding Jr., Jon Voight, Alec Baldwin, Tom Sizemore, William Lee Scott, Ewen Bremner, Jaime King, Jennifer Garner, Catherine Kellner, Sara Rue, Michael Shannon, Dan Aykroyd, Colm Feore, Scott Wilson, Andrew Bryniarski

Ocena: 6/10

Polub nas na Facebooku.
Spis naszych recenzji na serwisie Media Krytyk.
Sprawdź dostępność na platformach filmowych i VOD.