Filip Bajon ma dryg do opowiadania o historii. Udowodnił to takimi produkcjami jak Limuzyna Daimler Benz, Magnat czy Wizja lokalna 1901. W Przedwiośniu popełnił kilka błędów. Starał się poruszyć zbyt wiele tematów i dokonał zbyt drastycznych cięć w oryginalnym tekście. Kamerdynerem potwierdza, że wciąż umie opowiadać. Jasne, to film w starym stylu, efektowny, lecz niezbyt nowoczesny. A jednak to ciekawa panorama historii Kaszub pierwszej połowy XX wieku.
Mateusz (Sebastian Fabijański – #wszystkogra, Botoks) przyszedł na świat w roku 1900. Jego matka, zwykła chłopka, zmarła przy jego narodzinach. Dziecko przygarnęła żona hrabiego von Kraussa podejrzewając, że to owoc jednej z licznych przygód miłosnych jej męża (Adam Woronowicz – Czerwony pająk, Najlepszy). Chłopak wychował się na jej dworze. Kiedy dorósł, zbliżył się do córki hrabiego, Marity (Marianna Zydek), co spotkało się z niechęcią jej faszyzującego brata. Ich uczucie od początku było skazane na niepowodzenie. Zwłaszcza w tak burzliwych czasach. Czasach dwóch wojen światowych oraz odradzania się polskiej państwowości. Czasach ścierania się wpływów polskich, niemieckich i kaszubskich.
Film Bajona to fresk historyczny. Obraz terenów, na których żyły obok siebie trzy nacje i bez przerwy się ze sobą ścierały. Nie umiały żyć w zgodzie. Ciągle popełniały błędy. Tak Niemcy, którzy pogardzali innymi i skupiali się na pragmatycznym robieniu pieniędzy, jak i Polacy, którzy po odzyskaniu niepodległości nie liczyli się z prawami własności (a to grzech niezależnie od okoliczności). Najwięcej ciepła ma Bajon dla Kaszubów reprezentowanych tu przez Bazylego Miotke (Janusz Gajos – Konwój), niby zwykłego chłopa, a jednak wpływowego lokalnego polityka. Jednak i on w pewnym momencie przestaje rozumieć pędzącą na złamanie karku historię.
I jako film historyczny Kamerdyner sprawdza się najlepiej. Opowiada o historii, pokazuje różne jej aspekty, kolejne nawałnice przechodzące przez te tereny. Skupia się na ludziach, ich sposobach myślenia, dążeniach i pragnieniach, na rozgrywkach pomiędzy nimi. Dba też o piękne detale, malownicze pejzaże, dworki, wnętrza i zwyczaje. Dzięki temu mówi więcej o historii niż niejeden podręcznik. Gorzej z wątkiem miłosnym, który miał być chyba kołem zamachowym tej produkcji. Uczucie łączące Maritę i Mateusza jest kompletnie niewiarygodne i niezrozumiałe. Nie dodaje filmowi dramatyzmu. Wręcz przeciwnie, chwilami męczy.
Niestety, to wina wyborów obsadowych. Fabijański nie udźwignął roli, zbyt często jedzie Cukrem. Zydek też nie zapada w pamięć. Na pierwszym planie błyszczą świetni Gajos i Woronowicz, Simlat jest odpowiednio upiorny, Radwan dramatyczna, a Szyc rozrywkowy (co nie znaczy zabawny). Warto jednak Kamerdynera zobaczyć z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, dla tego kawałka historii Polski, o którym niewiele się mówi w szkole. Po drugie, dla tych kilku scen, które być może przycupnęły obok kiczowatych, ale są bardzo dobre. Zresztą każdy je sam wypatrzy, bo być może dla każdego będą inne…
Zobacz, jeśli:
– Interesujesz się historią Polski
– Albo Kaszubami
Odpuść sobie, jeśli:
– Fabijański to dla ciebie Cukier. W każdej roli Cukier
– Masz uczulenie na sceny, które widziałeś już ze sto razy
Michał Zacharzewski
Kamerdyner, 2018, reż. Filip Bajon, wyst. Janusz Gajos, Sebastian Fabijański, Marianna Zydek, Adam Woronowicz, Anna Radwan, Borys Szyc, Łukasz Simlat, Daniel Olbrychski, Kamilla Baar
Ocena: 7/10
Polub nas na Facebooku!
11 uwag do wpisu “Kamerdyner”