W Stanach Zjednoczonych Małe kobietki mają status klasyka. Czytają je niemal wszystkie dziewczyny, tak jak u nas Musierowicz czy Anię z Zielonego Wzgórza. Stąd książka jest niezwykle często adaptowana. Ostatnio w 1994 roku, w iście gwiazdorskiej obsadzie. Rodzi się pytanie, czy powstanie nowej wersji było uzasadnione. Czy tamten film rzeczywiście postarzał się na tyle, by trzeba było nakręcić wersję nową.
Mam wrażenie, że nie. Nowe Małe kobietki powstały głównie dlatego, że gwarantowały zyski. Na pomysł ich nakręcenia wpadła zresztą sama Greta Gerwig, która jeszcze przed nakręceniem Lady Bird zgłosiła się do wytwórni Sony z propozycją ekranizacji. Jej nazwisko gwarantowało nie tylko nowe spojrzenie na materiał, ale również i udział cenionych aktorek. Mimo to podjęcie ostatecznej decyzji zajęło producentom kilka lat. Opłaciło się, bo powstał film co najmniej dobry.
Małe kobietki to historia czterech sióstr żyjących w latach sześćdziesiątych XIX wieku na amerykańskiej prowincji. Ich ojciec bierze udział w wojnie secesyjnej, więc opiekę nad dziewczynkami sprawuje ich matka (Laura Dern – Historia małżeńska, Symfonia przemysłowa nr 1). Meg (Emma Watson – The Circle. Krąg, Harry Potter) marzy o karierze aktorskiej, zaś Jo (Saoirse Ronan – Maria, królowa Szkotów, Intruz) woli pisać. Amy (Florence Pugh – Midsommar, Uciszyć zło) chce dobrze wyjść za mąż, zaś Beth (Eliza Scanlen) uwielbia grać na fortepianie. Upraszczam tu, ale liczy się to, że dla każdej z nich los coś szykuje. Bo Małe kobietki to film o dojrzewaniu.
Film dobrze zagrany, sprawnie opowiedziany, z świetnie dopasowanymi strojami i ciekawymi wnętrzami. Imponują zwłaszcza Florence Pugh i Saoirse Ronan, a na drugim planie Timothée Chalamet (W deszczowy dzień w Nowym Jorku, Mój piękny syn). Szkoda natomiast Emmy Watson, której postać została zepchnięta na drugi plan i nie pozwala gwieździe Harry’ego Pottera na aktorskie fajerwerki. Greta Gerwig zgodnie z oczekiwaniami wyeksponowała wątki feministyczne, wkładając w usta bohaterek kilka ważnych, nieksiążkowych wypowiedzi.
Film – również w odróżnieniu od książki – opowiada historię sióstr nie po kolei, z licznymi skokami czasoprzestrzennymi. Ruguje też ważną dla autorki kwestię wiary i nieco mocniej akcentuje postać bogatej ciotki March (Meryl Streep – Mary Poppins powraca, Manhattan). Puryści oczekujący wiernej adaptacji mogą być więc zawiedzeni. Ważne jest jednak to, że Małe kobietki ogląda się naprawdę dobrze. To niegłupie, dobrze nakręcone kino. Dużo mniej tradycyjne od poprzedniej adaptacji.
Zobacz, jeśli:
– Lubisz i znasz
– Nie znasz
Odpuść sobie, jeśli:
– Nie lubisz feminizowania w kinie
– Liczysz, że będzie to zupełnie inna opowieść niż ta z 1994 roku
Michał Zacharzewski
Małe kobietki, Little Women, 2019, reż. Greta Gerwig, wyst. Saoirse Ronan, Emma Watson, Florence Pugh, Eliza Scanlen, Timothée Chalamet, Laura Dern, Meryl Streep, Tracy Letts, Bob Odenkirk, James Norton
Ocena: 7/10
Polub nas na Facebooku.
Spis naszych recenzji na serwisie Media Krytyk.
5 uwag do wpisu “Małe kobietki”