Dla pokolenia urodzonego we wczesnych latach siedemdziesiątych Blade Runner to film kultowy. Dlatego pomysł nakręcenia jego kontynuacji wielu widzom wydawał się podejrzany. „To skok na kasę”, mówili jedni. „Niepotrzebne ryzyko, szansa na zniszczenie kultowego tytułu”, dodawali inni. Wszystko zmieniło się, kiedy na reżyserskim stołku posadzono Denisa Villenueve’a (Labirynt, Nowy początek), jednego z najwyżej cenionych współczesnych twórców. Człowieka, który nie uznaje kompromisów i na przekór modom tworzy produkcje niezwykłe. Takie, które mają sporo widzom do powiedzenia.
Blade Runner 2049 ma sporo widzom do powiedzenia. To zdecydowanie jedna z najbardziej ambitnych prób w kinie science-fiction ostatnich lat. Jego akcja rozpoczyna się kilkadziesiąt lat po wydarzeniach z części pierwszej. Stare androidy wybito. Przetrwały nieliczne, które stopniowo są wyłapywane i likwidowane przez współczesnych łowców androidów. Takich jak K (Ryan Gosling – La La Land, Song to Song), android nowej generacji, pozbawiony wad swoich poprzedników. Poznajemy go, kiedy wpada na trop ukrywającego się na farmie białka Sappera Mortona (Dave Bautista – Kickboxer: Vengeance, Strażnicy galaktyki) i po krótkiej, ale efektownej bójce go zabija. Nie wie jeszcze, że pod stojącym tuż obok kikutem drzewa znajdują się szczątki zapowiadające rewolucję.
Powyższy opis może sugerować film na kształt Terminatora. Mroczny, widowiskowy thriller z walkami maszyn i bardzo szybką. Nic bardziej błędnego. Blade Runner 2049 to chwilami wręcz film kontemplacyjny, na co wpływ mają kapitalne, malarskie zdjęcia oraz niepokojąca muzyka elektroniczna. Także niektóre pomysły fabularne, jak choćby oryginalna scena miłosna czy powracające – jakże typowe dla serii – rozważania na temat człowieczeństwa. Villeneuve stara się zahipnotyzować widza. Oczarować, przykuć do ekranu. W przypadku wielu widzów ta trudna sztuka mu się udaje. Będą jednak tacy, którzy film odrzucą. I to tak zdecydowanie.
Warto docenić to, że Blade Runner 2049 nie jest kinem akcji ani nawet kryminałem, bardziej filmem filozoficznym. Porusza przy tym wiele tematów. Analizuje sens życia, człowieczeństwo, zabawy w Boga. Zniszczenia, jakie zaznaje Ziemia. I gdzieś do tego wszystkiego dorzuca nostalgię za latami osiemdziesiątymi. Nie narzuca się bowiem z efektami specjalnymi, jest oszczędny. Szkoda jedynie, że ta oszczędność dotyczy również Harrisona Forda (Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy, Wiek Adaline). Jest go zdecydowanie zbyt mało.
Michał Zacharzewski
Blade Runner 2049, reż. Denis Villenueve, wyst. Ryan Gosling, Robin Wright, Dave Bautista, Mark Arnold, Harrison Ford, Ana de Armas, David Dastmalchian, Sylvia Hoeks, Jared Leto, Mackenzie Davis
Ocena: 8/10
Polub nas na Facebooku!
Spis naszych recenzji na serwisie Media Krytyk.
13 uwag do wpisu “Blade Runner 2049”