To nie jest film dla wszystkich. Nie wiem nawet, czy w ogóle jest to film – Song to Song jawi się bardziej jako eksperyment formalny w gwiazdorskiej obsadzie niż klasyczna produkcja, do jakich przyzwyczaiło nas Hollywood. Stąd pewnie biorą się liczne nieprzychylne głosy pojawiające się tak w mediach, jak i sieci. Fanki Ryana Goslinga czy Michaela Fassbendera wychodzą z kina zawiedzione i zdezorientowane, często wynudzone jak mopsy. Nie wiedzą, co właśnie obejrzały. Ja też w sumie nie wiem.
W warstwie scenariuszowej Song to Song jest w sumie banalną historyjką o młodej dziewczynie imieniem Faye (Rooney Mara), która na serio myśli o zrobieniu kariery muzycznej. Pewnie dlatego wdaje się w romans z doświadczonym i cenionym, bogatym producentem (Michael Fassbender), a jednocześnie spotyka się z początkującym, mającym jednak spore szanse na sukces muzykiem (Ryan Gosling). Taki oto trójkąt nie jest niczym nowym i pewnie dlatego Malick nie poświęca mu zbyt wiele uwagi. Nie dba o punkty kulminacyjne czy budowanie napięcia. Skupia się za to na snuciu poetyckiej opowieści, czarowaniu kadrem i muzyką.
To właśnie forma jest w Song to Song najważniejsza. Odpowiada za nią najlepszy obecnie operator na świecie, Emmanuel Lubezki. Prowadzona przez niego kamera tańczy dookoła bohaterów, krąży po lokacjach i rzadko kiedy zatrzymuje się na dłużej niż pięć sekund. Niektóre ujęcia rzeczywiście zachwycają, warstwa wizualna filmu robi olbrzymie wrażenie. Swoje dorzucają też montażyści, składając obraz w sposób nieliniowy, łącząc oderwane od siebie sceny w jedność, przeplatając z sączącą się z offu narracją. Tej narracji jest tu znacznie więcej niż w przeciętnym filmie. To ważny nośnik treści, nie mniej istotny od obrazów czy dialogów.
Filmy poetyckie nie mają w naszym kraju wzięcia. Kino religijne – jakim Song to Song niewątpliwie jest – również nie cieszy się zainteresowaniem. Dlatego najnowsza produkcja Terrence’a Malicka nie może liczyć na sukces. Zostanie odrzucona. Jasne, to nie jest łatwe kino, bywa ciężkawe i nużące, a do tego przeładowane niepotrzebną symboliką pozostającą w kontraście to braku treści. A jednak jest to obraz, którego łatwo się nie zapomina. I to najlepiej świadczy o jego wielkości.
Michał Zacharzewski
Song to Song, reż. Terrence Malick, wyst. Ryan Gosling, Michael Fassbender, Rooney Mara, Natalie Portman, Cate Blanchett, Holly Hunter, Val Kilmer, Iggy Pop, Patti Smith
Ocena: 6,5/10
Polub nas na Facebooku!
Spis naszych recenzji na serwisie Media Krytyk.
10 uwag do wpisu “Song to Song”