Terminator: Mroczne przeznaczenie

Czas płynie nieubłaganie. Starzejemy się. Starzeję się ja, starzeją się bohaterowie filmów, na których się wychowałem. Osobnicy, którzy w ostatnich dekadach XX wieku rządzili, a dziś mało kogo obchodzą. Rambo, Predator, Faceci w czerni, a także – niestety – Terminator. Najgorsze, że od tej ostatniej serii nie tylko odwrócili się widzowie, ale i producenci nie wiedzą, jak ją wykorzystać.

Pierwszy Terminator był bardzo dobry. Drugi wręcz znakomity; śmiało można powiedzieć, że zrewolucjonizował kino i wyznaczył nowe standardy opowiadania o czekającej nas przyszłości. Kolejne odsłony serii – Terminator 3, Ocalenie, Genisys – stanowiły średnio udane próby pociągnięcia tej historii. Niby za każdym razem efektowne i sprawnie zrealizowane, ale jednak pozostawiające spory niedosyt. Nie inaczej jest z Terminator: Mroczne przeznaczenie…

Film kontynuuje wydarzenia z drugiej części Terminatora, wszystkie kolejne filmy wyrzucając do śmietnika. I rozpoczyna historię od wielkiego boom: już po zniszczeniu Skynetu Sarah Connor zatrzymuje się z synem w meksykańskim kurorcie. Pojawia się T-800 i zabija Johna. Tym razem skutecznie. Koniec świata jednak nie nadchodzi. Skoro nie ma Skynetu, nie ma też buntu robotów. Życie toczy się dalej. I to aż do dnia dzisiejszego, kiedy to w Meksyku materializuje się Rev-9 (Gabriel Luna), metalowy szkielet otoczony płynnym metalem. Błyskawicznie identyfikuje cel i podejmuje próbę jego likwidacji. Dani (Natalia Reyes), młodej dziewczynie pracującej w fabryce samochodów, udaje się przeżyć tylko dzięki pomocy wysłanej z przyszłości Grace (Mackenzie DavisBlade Runner 2049, Słowo na M). Rozpoczyna się znana już widzom zabawa w kotka i myszkę…

Pod względem fabularnym Terminator: Mroczne przeznaczenie przypomina wszystkie wcześniejsze Terminatory. Osoba, która musi przeżyć, z pomocą przysłanej przez ruch oporu osoby ucieka przed morderczą maszyną. Jest doskonale sfilmowany pościg samochodowy, kilka efektownych strzelanin, wreszcie obowiązkowy finał pełen spektakularnych eksplozji. Film stanowczo zbyt często narusza jednak granice logiki. Upodabnia się tym samym do serii Szybcy i wściekli, gdzie wszystko jest możliwe. A przecież w pierwszych Terminatorach wcale tak nie było!

Fajnie, że wracają bohaterowie tamtych filmów, Sarah (Linda Hamilton) i T-800 (Arnold SchwarzeneggerZabić Gunthera, Komando). Podwójnie fajnie, że wciąż dają radę – ba, wypadają lepiej od partnerujących im młodych aktorów. Jednak Terminator: Mroczne przeznaczenie jest tylko niezłym filmem akcji. Obrazem, który zupełnie nie angażuje. Nawet tak istotną scenę jak otwierającą film śmierć Johna widz kwituje wzruszeniem ramion, zaś ujawnione przez Grace rewelacje dotyczące kształtu przyszłości nazwie pewnie rozczarowaniem.

Nie tak wyobrażałem sobie powrót Terminatora… Ale ja go wyobrażam sobie inaczej od lat. Na film godny Terminatora 2 nie mam już chyba co liczyć!

Zobacz, jeśli:
– Kochasz tę markę
– Podobały ci się nie tylko dwie pierwsze odsłony Terminatora
– W kinie akcji nie szukasz logiki

Odpuść sobie, jeśli:
– Liczysz na coś na miarę T2

Wojciech Kąkol

Terminator: Mroczne przeznaczenie, Terminator: Dark Fate, 2019, reż. Tim Miller, wyst. Natalia Reyes, Mackenzie Davis, Linda Hamilton, Gabriel Luna, Arnold Schwarzenegger, Diego Boneta

Ocena: 6,5/10

Polub nas na Facebooku.
Spis naszych recenzji na serwisie Media Krytyk.

 

9 uwag do wpisu “Terminator: Mroczne przeznaczenie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.