Moje córki krowy

Na pierwszy rzut oka to taki typowy polski dramat. Dlaczego typowy? Bo są tu elementy składowe typowego polskiego dramatu: ciężka choroba, alkoholizm, patologiczne klimaty rodzinne i ogólna znieczulica. Aż żyć się odechciewa. Ale z drugiej strony Moje córki krowy nie są tak dołujące jak chociażby Plac Zbawiciela. Scenariusz zostaje przełamany wątkami komediowymi. Dzięki nim gdzieś w tle czai się nutka optymizmu. Radości życia. Ciuta tych krótkich chwil, dla których się żyje.

Córki są dwie. Marta (Agata KuleszaPułapka, Zimna wojna) występuje w tandetnej telenoweli i nie ma czasu na życie osobiste. To twarda, zdecydowana kobieta, nieco może zimna, ale za to operatywna. Kasia (Gabriela MuskałaSzóstka, Fuga) została nauczycielką, wyszła za mąż, urodziła syna. Popija, dołuje się, a jej mąż (Marcin DorocińskiCiemno, prawie noc, 303: Bitwa o Anglię) jest bezrobotnym nieudacznikiem. Stereotypy? Nigdy w życiu. Scenariusz został tak napisany, by siostry były osobami z krwi i kości. Zupełnie do siebie nie podobnymi, ale wiarygodnymi zwłaszcza w momencie próby.

Bo Moje córki krowy to film o próbie. Oto matka krów, Elżbieta (Małgorzata Niemirska), po drodze na rutynowe badanie dostaje wylewu i nie odzyskuje przytomności. Z kolei u despotycznego ojca krów, Tadeusza (Marian DziędzielPlan B, Komisarz Blond i Oko sprawiedliwości), lekarze wykrywają nowotwór mózgu. Cała ta sytuacja zbliża siostry i zmusza do zaakceptowania siebie. Nie obejdzie się przy tym bez awantur, bez rozdrapywania ran, bez jątrzenia. Widać inaczej w Polsce się nie da. Chwałą twórcom, że opowiadają o tym w niebanalny sposób.

Chwała i aktorom, którzy potrafią być wyraziści. Najlepiej wypada Marian Dziędziel jako twardy i niekiedy brutalny, ale kochający, plebejski ojciec. Również krowy mogą się podobać. Ich postacie nie pozostawiają obojętnymi. Pomagają zaangażować widza w historię, zmuszają do wyrobienia sobie własnego zdania tak na ich temat, jak i na temat całej sytuacji. Niejako przy okazji przejawiają całą masę uczuć, od załamania przez zazdrość i małostkowość po współczucie.

Film Kingi Dębskiej zaspokoi wiele potrzeb u widzów. Oto wreszcie pojawił się dobry film obyczajowy, obraz rodziny trudnej, ale pewnie kochającej się. To również historia zmagań z chorobą, a więc sytuacją, która zawsze jest szokiem dla rodziny. W Ameryce często służy ona wspieraniu producentów chusteczek higienicznych, tu jednak wcale nie wyciska łez. Raczej uświadamia kruchość życia. Przypomina: śpieszmy się kochać ludzi…

Zobacz, jeśli:
– Lubisz dobre dramaty obyczajowe
– Nie boisz się trudnych tematów

Odpuść sobie, jeśli:
– Masz dość patorodzin z polskiego kina
– Nie chcesz słyszeć o żadnych chorobach

Michał Zacharzewski

Moje córki krowy, 2015, reż. Kinga Dębska, wyst. Agata Kulesza, Gabriela Muskała, Marian Dziędziel, Małgorzata Niemirska, Marcin Dorociński, Łukasz Simlat, Maria Dębska, Jeremi Protas

Ocena: 6/10

Polub nas na Facebooku!

5 uwag do wpisu “Moje córki krowy

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.