303: Bitwa o Anglię

Jeszcze nie tak dawno marzyłem o zachodnich filmach opowiadających polską historię. Wierzyłem, że będą co najmniej tak widowiskowe jak Braveheart i pozwolą z dumą patrzeć do bohaterstwo naszych rodaków. Śniłem też o porządnej biografii Jana Zumbacha, postaci niezwykle ciekawej, która śmiało mogła się doczekać obrazu co najmniej tak elektryzującego jak Barry Seal. Jego powojenne losy to przecież gotowy materiał na świetny film przygodowy! Cóż, zawiodłem się. I to podwójnie.

Polaków wyemigrowało na Wyspy tak wielu, że tamtejsze telewizje zaczęły uwzględniać ich w swoich ofertach programowych. Efektem tego są produkcje łączące polską i angielską historię – najpierw Katyń: Ostatni świadek, teraz 303: Bitwa o Anglię. Tak, tak, to film angielski. Marcin Dorociński i garść aktorów drugoplanowych to tylko kwiatki do kożuszka. Najważniejszą rolę, rolę Jana Zumbacha, gra bowiem Iwan Rheon, który po polsku nie mówi. Potraktowany dubbingiem wypada marnie.

Trudno tu zresztą mówić o fabule. Zumbach przedziera się przez Francję, wykupując się u niemieckich oficerów szwajcarskimi zegarkami i kradnąc im później sprzed nosa samolot. Tak trafia do Anglii, która w obliczu nalotów Luftwaffe dramatycznie potrzebuje pilotów. Zanim jednak nasi dostaną swój dywizjon, będą musieli udowodnić swoją wartość. Przekonać dowództwo, że może i działają w sposób niekonwencjonalny i bywają niesubordynowani, ale o lepszych niż oni w powietrzu trudno.

Szkoda, że tę historię 303: Bitwa o Anglię opowiada w sposób mało ciekawy. Powietrzne bitwy są mało efektowne, zaś na ziemi polscy piloci głównie piją, podrywają dziewczyny i rozrabiają. Mało wiarygodny romans nie budzi tu jednak większych emocji. Nie śmieszą również liczne anegdotki, które opowiedziano w sposób monotonny. Przecież lądowanie bez podwozia czy „made in” z tablicy u okulisty to sceny, które można było lepiej ograć. Wyraźnie zabrakło dobrego reżysera.

Jasne, to ważny temat. Przyjemnie posłuchać o polskich bohaterach, poznać bliżej legendy, dowiedzieć się, jak ich później potraktowano. Szkoda, że to największa zaleta 303: Bitwa o Anglię. To, co ważne w filmie – zdjęcia, aktorzy, scenariusz – leżą i kwiczą. Reklamowany na każdym billboardzie Dorociński pojawia się może na 10 minut, a słynnej sentencji Churchilla nie ma. I w sumie właściwie nie wiadomo, co było takiego niesamowitego w tych dzielnych chłopakach…

Zobacz, jeśli:
– Doceniasz w kinie choćby okruch polskiej historii
– Cieszysz się, że historię Dywizjonu 303 poznają też Brytyjczycy

Odpuść sobie, jeśli:
– Liczysz na dobry film
– Oraz na wierność historyczną: sporo tu „podkręcono”

Michał Zacharzewski

303: Bitwa o Anglię, Hurricane: Squadron 303, 2018, reż. David Blair, wyst. Iwan Rheon, Milo Gibson, Stefanie Martini, Marcin Dorociński, Radosław Kaim, Krystof Hadek, Sławomir Doliniec

Ocena: 4/10

Polub nas na Facebooku!

5 uwag do wpisu “303: Bitwa o Anglię

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.