Wyobraźcie sobie, że znany reżyser – w tym przypadku Cameron Crowe (Jerry Maguire, U progu sławy, Vanilla Sky) – przygotowuje nowy film. Przez blisko cztery lata pisze scenariusz, gromadzi środki finansowe, zatrudnia grono sprawdzonych aktorów. Są wśród nich naprawdę znane nazwiska: Bradley Cooper (Snajper, Rekiny wojny), Emma Stone (La La Land, Birdman), Rachel McAdams (Doktor Strange), Bill Murray (Między słowami, Ghostbusters. Pogromcy duchów), Alec Baldwin (Paryż może zaczekać, Motyl Still Alice), Danny McBride (Obcy: Przymierze) i John Krasinski (serial Biuro). Potem kręci film, który następnie nie dociera do polskich kin. Dlaczego tak się stało? Cóż, przyczyna może być tylko jedna – obraz jest naprawdę słaby!
Brian Gilcrest (Bradley Cooper) zostaje zatrudniony przez wpływowego milionera (Bill Murray) do załatwienia prostej z pozoru umowy z rdzennymi mieszkańcami Hawajów. Gość wychował się na wyspach, jednak wyjechał, kiedy przestał dogadywać się ze swoją ówczesną dziewczyną (Rachel McAdams). Teraz odkrywa, że Tracy ma już męża (John Krasinski) oraz dwoje dzieci, z których jedno może być jego. Brian będzie miał więc kilka spraw osobistych do załatwienia, czego z pewnością nie ułatwi mu „ochrona” w postaci zasadniczej kapitan Allison (Emma Stone).
Brzmi ciekawie? Być może. Jednak w praktyce trochę tu wszystkiego za dużo. Witamy na Hawajach zaczyna się od kwestii politycznych, jednak później okazuje się komedią romantyczną. Brian wciąż czuje coś do Tracy, Tracy zaś nie dogaduje się z mężem i być może czuje coś do Briana. Z kolei pani kapitan przy bliższym poznaniu okazuje się wcale nie taka zasadnicza. Gdzieś w tle pojawia się wątek dotyczący satelity szpiegowskiego oraz wspomnianych lokalsów, którzy nie chcą mieć nad swoimi głowami broni. Poprowadzony jest jednak w sposób nieprzekonywujący.
Nas, widzów, wątek romantyczny również niewiele interesuje. Historia ciągnie się niepotrzebnie, zupełnie nie śmieszy, zaś bohaterowie są koszmarnie bezbarwni i płascy. Brian miota się między kobietami z niewiele mówiącym uśmieszkiem na twarzy, Allison w sposób niezrozumiały przechodzi przemianę osobowościową, pozostałe postacie właściwie tylko migają na ekranie i niewiele wnoszą do opowieści. Jest nam dokładnie wszystko jedno, co zrobią. Nawet hawajskich pejzaży tu brakuje. Aż się nie chce wierzyć, że nakręcił to człowiek, który ma na swoim koncie naprawdę dobre filmy.
Wojciech Kąkol
Witamy na Hawajach, Aloha!, reż. Cameron Crowe, wyst. Bradley Cooper, Emma Stone, Rachel McAdams, Bill Murray, John Krasinski, Alec Baldwin, Danny McBride
Ocena: 4/10
Polub nas na Facebooku!
9 uwag do wpisu “Witamy na Hawajach”