Marvel nie przestaje zadziwiać. Tym razem przedstawia widzom kolejnego superbohatera, i to wcale nie najpopularniejszego. Opowiada o nim w sumie prostą historyjkę, lecz okrasza ją kilkoma znanymi aktorami oraz widowiskowymi efektami specjalnymi. Efekt jest znakomity. Doktor Strange to nie tylko finansowy zakapior przynoszący koncernowi Disneya fortunę, ale również kawał doskonałego kina rozrywkowego. Sprawdzającego się także w 3D!
Oto klasyczna historia od zera do bohatera. Doktor Strange to wybitny, choć nieco próżny chirurg, który na skutek wypadku samochodowego traci czucie w rękach. Nie jest w stanie operować, a zachodnia nauka nie potrafi mu pomóc. Mężczyzna chwyta się ostatniej deski ratunku i wyjeżdża do Katmandu, gdzie pod okiem tajemniczej Starożytnej zaczyna odkrywać tajniki świata, w którym żyje. Dowiaduje się o innych wymiarach, o ciałach astralnych i magii. Okazuje się zdolnym adeptem i chyba dlatego staje do walki z Kaeciliusem, byłym uczniem Starożytnej, który przeszedł na ciemną stronę mocy i chce oddać Ziemię we władanie potężnej istoty zwanej Dormammu.
Reżyserowi Scottowi Derricksonowi udało się zgromadzić na planie doskonałych aktorów. W rolę tytułową wcielił się bowiem Benedict Cumberbatch, który nieraz już udowodnił, że potrafi zagrać wszystko. Jako Strange jest butny i arogancki, ale i zabawny. Przypomina trochę Starka, choć póki co luz ukrywa pod warstwą ambicji. Partnerująca mu Tilda Swinton w roli Starożytnej doskonale wywiązuje się z powierzonego jej zadania, wydaje się krucha, a jednocześnie niezwykle silna. I tajemnicza. Najtrudniejsze zadanie miał Mads Mikkelsen, bo jego Kaeciliusa scenarzyści potraktowali po macoszemu. Mimo to wydaje się logiczny w swoich działaniach, a jego drogę ku złu możemy obserwować na podstawie działań innych postaci, w tym samego Strange’a.
Kołem zamachowym filmu są oczywiście efekty specjalne. Przypominające Incepcję transformacje rzeczywistości robią spore wrażenie, choć sprawiają wrażenie zbyt chaotycznych, by stać się głównym atutem tej produkcji. Znacznie ciekawsza okazuje się magia. Bohaterowie, choć dysponują czarodziejskimi mocami, nie przypominają przyjaciół Harry’ego Pottera. Ich magia bazuje na gestach i symbolach, a także artefaktach o olbrzymiej mocy. Takich chociażby jak peleryna Strange’a, która w odróżnieniu od przygód Supermana okazuje się nie być jedynie żenującym ozdobnikiem. Jeśli dodać do tego odrobinę humoru oraz pomysłową choreografię walk, powstaje dzieło naprawdę udane.
Jeszcze dziesięć lat temu Polacy nie chodzili do kina na ekranizacje komiksów. Tego typu produkcje po prostu nas nie interesowały. Sytuację zmieniły trzy świetne filmy o Batmanie, a także kolejne dzieła Marvela. Doktor Strange wyróżnia się na ich tle bardzo sprawną realizacją. To obraz dopracowany w każdym calu, efektowny, wciągający, a przy tym niegłupi. Ciekawe, co będzie dalej!
Michał Zacharzewski
Doktor Strange, reż. Scott Derrickson, wyst. Benedict Cumberbatch, Chiwetel Ejiofor, Rachel McAdams, Tilda Swinton, Mads Mikkelsen
Ocena: 8/10
9 uwag do wpisu “Doktor Strange”