Matthew McConaughey był przez pewien czas modelowym przystojniakiem Ameryki. Raz po raz pojawiał się na okładkach kolorowych czasopism, a w środku opowiadał o swym beztroskim życiu. Jednak już wtedy niezwykle inteligentnie dobierał filmy. Obok komedii nie zawsze romantycznych pchał się do produkcji nieco bardziej wymagających, zdobywając w ten sposób cenne aktorskie doświadczenie. To zaprocentowało. McConaughey od początku dekady ma doskonałą passę. Doszło nawet do tego, że ciągnie za uszy średnio udane produkcje, czego najlepszym przykładem jest właśnie Gold. Lekko łysiejący, z charakterystycznym brzuszkiem, tworzy znakomitą kreację.
Historia bazująca na prawdziwych wydarzeniach – mocno jednak zmienionych – jest niesamowita. Kenny Wells to mężczyzna koło czterdziestki, który pod koniec lat osiemdziesiątych kładzie do piachu firmę swojego ojca. Tak jak i on, zajmował się wydobyciem, jednak szereg nietrafionych inwestycji w połączeniu z kryzysem w branży ogołociło jego konta. Za pieniądze pochodzące ze sprzedaży kosztowności dziewczyny ryzykuje po raz ostatni. Wyjeżdża do Indonezji, by z miejscowym geologiem Michaelem Acostą poszukać legendarnych złóż złota znajdujących się na jednej z tropikalnych wysp.
Wielu ich szukało, jednak bez powodzenia. Wells naiwnie wierzy, że mu się to uda. Miejsce, w którym znajduje się złoto, widział bowiem we śnie. Acosta prowadzi go tam, rozpoczynają poszukiwania. Niestety, wysyłane do laboratorium próbki dają coraz gorsze wyniki. Pieniądze powoli się kończą, w raz z nimi umiera nadzieja. Załamany Kenny zaraża się malarią i niemalże umiera. Kiedy dochodzi do siebie, dowiaduje się, że… złoże udało się znaleźć. I jest olbrzymie!
To pierwszy, ale z pewnością nie ostatni zwrot akcji, jaki oferuje Gold. Wzorowany na takich produkcjach jak Wilk z Wall Street czy Rekiny wojny film tętni muzyką, montażem, kolorami, buzuje energią bohaterów. McConaughey niemalże rozsadza ekran swymi emocjami, emfazą, gestykulacją. Jego chwilami obleśny Kenny walczy ze wszystkimi i o wszystko, stara się zarazić swoją wizją pozostałych bohaterów. Szkoda, że do jego poziomu nie dopasowują się pozostali aktorzy. Nie są w stanie wybić się z tła ani stworzyć interesujących kreacji.
Film ma problem z tonacją. Nie do końca wiadomo, jaką historię chciał opowiedzieć reżyser. Pewnie ciągnęło go w stronę kina przygodowego albo opowieści o ciemnych stronach biznesu. Planował zrobić film lekki, rozrywkowy, a jednocześnie niegłupi. A może chciał nakręcić komediodramat? Pokazać nieudacznika, parweniusza wbijającego się na salony dzięki przysłowiowemu szczęściu? Wszystko to w Gold znajdziemy. I jest tego – w odróżnieniu od złota – ciut za dużo.
Michał Zacharzewski
Gold, reż. Stephen Gaghan, wyst. Matthew McConaughey, Edgar Ramírez, Bryce Dallas Howard, Bill Camp
Ocena: 6/10
Polub nas na Facebooku!
Spis naszych recenzji na serwisie Media Krytyk.
10 uwag do wpisu “Gold”