Tristan i Izolda (2006)

W 2006 roku Kevin Reynolds, hollywoodzki spec od widowisk historycznych, sięgnął po starą celtycką legendę o Tristanie i Izoldzie. Pokusił się jednak o opowieść wtórną, bo dotyczącą niespełnionej, nieszczęśliwej miłości pary wywodzącej się ze zwaśnionych rodów. Pomimo wysokiego budżetu i pomocy producenckiej Tony’ego i Ridleya Scottów zrezygnował z wielu elementów oryginalnej legendy i nakręcił film nudny, pozbawiony choćby krzty romantyzmu.

Szkocja, mroczne wieki. Młodziutki Tristan (James Franco  – Boski chillout, VI batalion) traci rodziców w krwawej bitwie z Irlandczykami. Zostaje jednak przygarnięty przez kornwaldzkiego lorda i u jego boku wyrasta na przystojnego i odważnego rycerza. W czasie jednego z podjazdów zabija mordercę swojego ojca, lecz zostaje ciężko ranny. Krążąca w jego krwi trucizna sprawia, że zostaje uznany za zmarłego, a jego ciało wysłane na łodzi w morze. Życie ratuje mu piękna irlandzka księżniczka Izolda (Sophia MylesUnderworld, Underworld: Evolution). Młodzi zakochują się w sobie…

I to bez pomocy magicznego napoju, o którym wspomina legenda. Reynolds wywalił z niej wszystko, co fantastyczne i oryginalne. Usunął nawet smoka! Z nie do końca jasnych dla mnie powodów postanowił opowiedzieć historię, która rzeczywiście mogła się wydarzyć. W miłość dwojga młodych ludzi wplótł politykę i wojnę, zaś w dialogach nagromadził olbrzymią wręcz liczbę patetycznych przemów, wielkich słów o wolności i solidarności. Z Tristana zrobił irytującego bubka, zaś z Izoldy współczesną feministkę.

Nie oznacza to jedna, że Reynolds skopał wszystko. Nic z tych rzeczy! Reżyser Robin Hooda, Rapa Nui czy Hrabiego Monte Christo zadbał o to, by filmowe średniowiecze wyglądało odpowiednio mrocznie, chropowato i brudno. Realistyczne kostiumy i dekoracje robią wrażenie, podobnie jak wszechobecne błota. Stąd dziwi wiele wpadek, które podkopują ten pracowicie budowany historyczny szafarz. Od powszechnej znajomości pisania i czytania po kompletny bałagan w prezentowanych obyczajach.

I to dla mnie największy problem tego Tristana i Izoldy. Twórcy odeszli od oryginalnej, fantastycznej wersji legendy, by zaserwować widzom inną bajkę, nie tylko banalną, ale też pełną drobnych niedopatrzeń. Na te dałoby się przymknąć oko, gdyby film bronił się jako widowisko. Tymczasem nie porywa jak Braveheart czy nawet Czarna śmierć. Wiem, że porwania są wbrew kodeksowi rycerskiemu, ale kino to nie rycerz…

Zobacz, jeśli:
– Lubisz filmy o średniowieczu
– Kochasz Jamesa Franco (i umiesz przymknąć oko na niedostatki jego roli)

Odpuść sobie, jeśli:
– Znasz dobrze historię
– Liczysz na elementy fantastyczne legendy

Michał Zacharzewski

Tristan i Izolda, Tristan + Isolde, 2006, reż. Kevin Reynolds, wyst. James Franco, Sophia Myles, Rufus Sewell, David O’Hara, Mark Strong, Henry Cavill, Bronagh Gallagher, Ronan Vibert, Lucy Russell

Ocena: 5,5/10

Polub nas na Facebooku i Twitterze.
Polub nas w serwisie Media Krytyk.
Sprawdź dostępność na platformach filmowych i VOD.

 

5 uwag do wpisu “Tristan i Izolda (2006)

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.