Le Mans ’66

Życie pisze najlepsze scenariusze. Jasne, hollywoodzcy specjaliści ulepszają je później, zmieniają pewne fakty, inne pomijają, piszą też od nowa dialogi, ale dzięki temu budują dramaturgię. Filmy na faktach ogląda się dzięki temu znakomicie, a nowiutki Le Mans ’66 stanowi tego najlepszy dowód.

Stany Zjednoczone, lata sześćdziesiąte. Carroll Shelby (Matt DamonDziewczyna z Jersey, Medium) jest nie tylko znakomitym konstruktorem, ale i wyśmienitym kierowcą. Wygrywa jeden wyścig za drugim, w tym osławione Le Mans ‘59. Wzmożony wysiłek ujawnia jednak wadę serca, która uniemożliwia mu uczestniczenie w wyścigach. Shelby zakłada więc własną firmę i od tej pory handluje samochodami własnej konstrukcji. Promuje również uzdolnionych kierowców takich jak Ken Miles (Christian BaleExodus, Vice) w mniejszych, ale nie mniej emocjonujących zawodach.

Tymczasem sprzedaż samochodów Forda spada. Urodzeni tuż po wojnie młodzi ludzie nie postrzegają ich jako atrakcyjnych wozów dla siebie. Marketingowcy przekonują szefa firmy, by skorzystał z doświadczeń Ferrari, marki może i drogiej oraz niszowej, ale podziwianej przez wszystkich. Kiedy jednak właściciel Ferrari odrzuca ofertę wykupu złożoną przez Henry’ego Forda II (Tracy Letts), ten postanawia pobić niewdzięczników na ich własnym polu – to znaczy pokonać ich w słynnym, dwudziestoczterogodzinnym wyścigu Le Mans. W tym celu zatrudnia Shelby’ego…

Dla miłośnika samochodów Le Mans ’66 to prawdziwa orgia kształtów i dźwięków. Opływowe sylwetki klasyków sprzed półwiecza wyglądają fenomenalnie, w kinie z dobrym nagłośnieniem warkoczą wręcz zabójczo. Doskonałe zdjęcia autorstwa Phedona Papamichaela (3:10 do Yumy) cieszą żywymi kolorami i pięknymi krajobrazami. A do tego dochodzi dramatyczna historia Kena Milesa, głównego bohatera filmu, kierowcy genialnego, lecz mającego trudny charakter. To również obraz korporacji dającej szansę, ale i wysysającej wszystkie siły życiowe z człowieka. Nie liczącej się ze swoimi pracownikami. Le Mans ’66 to z pewnością nie jest dla Forda laurka.

Jasne, ten film mógłby być lepszy. Zamiast licznych uproszczeń i nieco karykaturalnego obrazu „tych złych” reżyser James Mangold (Logan: Wolverine) mógłby skupić się na drugim planie, choćby na rodzinie Milesa. Z przyczyn dramaturgicznych bardziej pasowały mu jednak inne konflikty, które – trzeba mu to przyznać – całkiem umiejętnie wyeksponował na ekranie. Dzięki temu Le Mans ’66 to nie tylko film o wyścigach. Także o zwykłych ludziach, o pasji, o biznesie, wreszcie o niezwykłej historii, którą wreszcie pozna cały świat.

Zobacz, jeśli:
– Interesujesz się historią motoryzacji
– Kręcą cię zmagania facetów o mocnych charakterach
– Lubisz wyścigi

Odpuść sobie, jeśli:
– Nie jesteś w stanie wytrzymać w kinie 2,5h

Michał Zacharzewski

Le Mans ’66, Ford v Ferrari, 2019, reż. James Mangold, wyst. Matt Damon, Christian Bale, Jon Bernthal, Caitriona Balfe, Josh Lucas, Tracy Letts, Noah Jupe, JJ Feild

Ocena: 9/10

Polub nas na Facebooku.
Spis naszych recenzji na serwisie Media Krytyk.

5 uwag do wpisu “Le Mans ’66

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.