Tim Burton po raz kolejny zaprasza nas do niezwykłego świata swojej bujnej wyobraźni. Zaproszenie to kieruje do młodszych widzów, ale i starsi spędzą w kinie miłe chwile. Oczywiście pod warunkiem, że nie wybiorą wersji z dubbingiem.
Osobliwy dom Pani Peregrine opowiada historię Jake’a, nastolatka blisko związanego ze swoim pochodzącym z Polski dziadkiem. Staruszek przez długie lata opowiadał chłopcu o niezwykłym sierocińcu, w którym się wychowywał po ucieczce z ojczyzny. Mieszkał tam razem z dziewczynką lżejszą od powietrza, niewidzialnym chłopcem czy parą bliźniaków noszących na głowach płócienne worki. Jake z czasem przestał wierzyć w te opowieści, ale mimo to uwielbiał spędzać z nim czas.
Pewnego dnia Jake po powrocie z pracy odkrywa, że ktoś włamał się do jego domu. W dodatku dokładnie go przetrząsnął i zdemolował. Tropiąc włamywacza, odnajduje w pobliskim lesie ciężko rannego dziadka. Mężczyzna prosi go, by odnalazł ów sierociniec, i po chwili umiera. Jake długo dochodzi do siebie. Nie jest w stanie poradzić sobie z jego śmiercią. W końcu, za namową pani psycholog, wyrusza z ojcem w podróż, która pewnie na zawsze już go odmieni…
Burton wie, jak kręcić dobre filmy dla dzieci. Dlatego stara się uniknąć infantylnych wygłupów w wykonaniu dorosłych oraz niepotrzebnego upraszczania problemów, z jakimi stykają się bohaterowie. Opowiada o naszym, realnym świecie, jednak zatapia w nim odrobinę autentycznej magii. Właśnie dlatego Osobliwy dom Pani Peregrine ogląda się z taką przyjemnością. W każdym z nas tkwi przecież odrobina dziecka, które marzyłoby o takiej przygodzie, jaka przytrafiła się Jake’owi.
Scenarzystom bazującym na książkowym materiale udało się stworzyć zgrabną i wciągającą opowieść o osobliwych dzieciach żyjących gdzieś z dala od ludzkich oczu. Umiejętnie dołączyli do niej elementy dark fantasy oraz wpletli mechaniczne lalki i przerażające potwory w baśniowy krajobraz ogrodu otaczającego sierociniec. Wszystko to spięli całkiem logiczną fabułą. Wyczarowali wreszcie ekranową magię, której zabrakło chociażby w BFG: Bardzo Fajnym Gigancie Stevena Spielberga.
Niestety, popełnili przy tym kilka drobnych błędów. Część wątków pogubili, parę scen niepotrzebnie skomplikowali, przygotowali też niezbyt satysfakcjonujące zakończenie. Niektórym bohaterom wyraźnie brakuje ekranowego czasu, niektóre momenty kulminacyjne są zaś niedostatecznie wyeksponowane. Najsłabiej wypada Barron, czarny dosłownie i w przenośni charakter zagrany przez Samuela L. Jacksona. To właśnie taki infantylny, przygłupi dorosły, jakich Burton przez znaczną część projekcji starał się uniknąć.
Osobliwy dom Pani Peregrine ogląda się przyjemnie, jednak z poczuciem zmarnowanej szansy. Gdyby nie kilka uproszczeń, niedostatecznie wyeksponowanych postaci oraz sporej przewidywalności, byłby to naprawdę dobry film. A tak pozostanie widzom w pamięci jedynie kilka niesamowitych obrazów jak choćby niemieckie bombowce co noc zrzucające pociski na sierociniec…
Michał Zacharzewski
Osobliwy dom Pani Peregrine, Miss Peregrine’s Home For Peculiar Children, reż. Tim Burton, wyst: Asa Butterfield, Eva Green, Samuel L. Jackson, Judi Dench, Rupert Everett
Ocena: 7/10
9 uwag do wpisu “Osobliwy dom Pani Peregrine”