Yesterday

Najnowszy film Danny’ego Boyle’a, twórcy Slumdoga i Trainspotting, nie jest obrazem udanym. Brakuje w nim głębszych emocji i ekranowej magii. Odrobiny szaleństwa, która cechowała wcześniejsze produkcje brytyjskiego reżysera. W Yesterday wszystko jest zbyt przemyślane, zbyt wycyzelowane, by zachwycić. Wszystko też jest zbyt płytkie, by zrobić na widzu wrażenie.

Jack (Himesh Patel) pracuje na pół etatu w markecie, by po godzinie móc grać na gitarze i śpiewać. Jak dotąd nie ma żadnych sukcesów – występuje głównie na ulicy bądź w zaprzyjaźnionej knajpie – jednak wierzy, że czeka go wspaniała muzyczna przyszłość. Tym bardziej, że ma po swojej stronie wierną kumpelę, a zarazem menedżerkę, Ellie (Lily James – Mamma Mia! Here We Go Again, Baby Driver). I chyba tylko on nie wie, że dziewczyna jest w nim zakochana. Od lat!

Pewnej nocy na całym świecie dochodzi do awarii prądu, a Jack wpada pod autobus. Kiedy dochodzi do siebie w szpitalu, ma wrażenie, że nic tak naprawdę się nie zmieniło. W końcu ma wokół siebie starych znajomych… Tyle że żaden z nich nie słyszał o Beatlesach. Zupełnie jakby tego słynnego zespołu nie było! Pod wpływem emocji Jack nagrywa kilka ich piosenek i umieszcza w sieci. Jeszcze tego samego dnia stawia się u niego Ed Sheeran (Ed Sheeran) i proponuje mu wspólną trasę koncertową!

W Yesterday wszystkiego jest po trochu, ale i wszystkiego ciut za mało. Przyczyn przenosin do świata alternatywnego Boyle nie analizuje, zaś ewentualne różnice (np. brak Coca-Coli) wykorzystuje wyłącznie do kilku wciąż tych samych żartów. Nie pochyla się nad fenomenem The Beatles i ich następców (wspomniane tylko Oasis), choć pozwala wybrzmieć kilku klasycznym piosenkom. Bo The Beatles to – zdaniem scenarzystów – właśnie piosenki. Zaśpiewane kiedykolwiek gdziekolwiek przez kogokolwiek, podobać się będą niemal tak samo. Really?

Jako satyra na branżę muzyczną Yesterday nie do końca się sprawdza. Bywa zabawna, ale w żaden sposób nie odkrywcza czy obrazoburcza. Także jako komedia romantyczna wydaje się dość ciężkawa, gdyż Jack dostrzega Ellie dopiero wtedy, kiedy ta wygarnia mu kawę na ławę. Nawet wtedy nie bardzo wie, co robić. Trudno też uznać film za typową feel-good comedy, czyli produkcję mającą poprawić nastrój widza. Jack przez niemal cały film zmaga się bowiem z wyrzutami sumienia. Przecież bezczelnie wykorzystuje cudze piosenki i stale boi się, że zostanie rozszyfrowany.

Danny Boyle i współautor pomysłu Richard Curtis mieli bardzo dobry pomysł. Opowiedzieli całkiem fajną historię, ale zdecydowanie zbyt letnią, by mogła oczarować. Serio, tu brakuje szaleństwa. Nawet Rocky (Joel FryPaddington 2), który gra tu rolę szaleńca, jest zdecydowanie zbyt normalny. To powinien być taki Spike z Notting Hill, a nie jest. Cały ten film nie jest do końca taki, jaki powinien być.

PS. I taka ciekawostka. W zwiastunie pojawia się Ana de Armas, w kinowej wersji filmu zaś jej nie ma. Z tego powodu grupka fanów pozwała producentów… Stacili czas, idąc na obraz, w której ich ukochanej aktorki nie było!

Zobacz, jeśli:
– Lubisz Beatlesów
– Lubisz Eda Sheerana
– Cenisz lekkie, brytyjskie komedie

Odpuść sobie, jeśli:
– Liczysz na pogodne kino
– Wierzysz, że Boyle wyczaruje na ekranie filmową magię

Michał Zacharzewski

Yesterday, 2019, reż. Danny Boyle, wyst. Himesh Patel, Lily James, Kate McKinnon, Ed Sheeran, Joel Fry, Sanjeev Bhaskar

Ocena: 5/10

Polub nas na Facebooku!

6 uwag do wpisu “Yesterday

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.