
To godne pożegnanie Daniela Craiga z najważniejszą rolą w jego karierze. Przede wszystkim dlatego, że oddziałuje na emocje. Wciąga, ekscytuje, niekiedy również zaskakuje, by chwilami irytować, a czasami wzruszać. I choć Nie czas umierać ma wady (jak każdy film o Bondzie), to jednak sprawia wrażenie wielkiego widowiska. Na tyle wielkiego, że jeszcze długo będzie się o nim mówić.
Cała craigowska seria opowiadała o starzejącym się agencie 007 i tu Bond (Daniel Craig – Droga do zatracenia) jest rzeczywiście stary. Po złapaniu Blofelda (Christoph Waltz – Django) powoli szykuje się do odejścia ze służby. Chce wieść normalne, spokojne życie u boku pięknej Madeleine Swann (Léa Seydoux – Kochanek idealny) i nie musieć bez przerwy oglądać się za siebie. Podczas wakacji we włoskiej Materze zostaje jednak zaatakowany przez agentów Spectre i w efekcie postanawia rozstać się z dziewczyną. Po prostu nie potrafi jej zaufać. Nikomu nie potrafi ufać.
Pięć lat później jest już na emeryturze. MI6 ma nową 007 (Lashana Lynch – Kosmiczna odyseja Maxa Clouda), który rusza tropem porwanego z laboratorium naukowca pracującego nad nową, śmiercionośną bronią. Tymczasem Bond na prośbę kolegi z CIA wylatuje na Kubę, żeby u boku niedoświadczonej lokalnej agentki Palomy (Ana de Armas – Na noże, Yesterday) przyjrzeć się z bliska nowej komórce Spectre. Oba wątki oczywiście połączą się, prowadząc do efektownego i zaskakującego finału. Takiego, którego jeszcze nigdy w tej serii nie było i które pewnie nie wszystkim przypadnie do gustu. Według mnie nie jest złe. Może zbyt ckliwe, ale na pewno przyzwoite.
Jako film sensacyjny Nie czas umierać sprawdza się doskonale. Sceny akcji wbijają w fotel, sama historia wciąga i trzyma w napięciu. Do tego dochodzą klasyczne bondowskie gadżety, charakterystyczna czołówka, posmak luksusu związany z kosztownymi garniturami i samochodami. Rozczarowuje główny przeciwnik 007, Safin (Rami Malek – Larry Crowne, Bohemian Rhapsody), i to zarówno manierą mówienia, jak i durnym i niejasnym planem zniszczenia świata. To jeden z najsłabszych „złych” w historii serii i zarazem kolejny przykład bondowskiego „straszenia kalectwem i brzydotą”.
Nowa 007 – czarnoskóra kobieta – pojawia się chyba tylko po to, by wkurzyć konserwatywnych fanów serii i jednocześnie pogłaskać ich po główce, tak by mogli powiedzieć: „mieliśmy rację”. To postać niedopracowana, nieprzekonująca, będąca jednie tłem dla Bonda. O niebo lepiej wypada niepozorna kubańska agentka, która udowadnia, iż jest miejsce na kobiecy spin-off tej serii. Przydałby się, bo przecież wciąż nie wiadomo, kiedy powstanie nowy film, kto zostanie nowym Bondem i jakie plany wobec marki ma nowy właściciel wytwórni MGM.
Nieidealny, ale wciąż bardzo dobry. Taki właśnie jest Nie czas umierać. Mam świadomość, że jego twórcy poszli nieco pod prąd, że podjęli kilka decyzji, które mogą podzielić publiczność. Mnie to odpowiada. Właśnie dzięki tym decyzjom to pożegnanie z Bondem jest inne niż wszystkie poprzednie. I dlatego będziemy o nim pamiętać nawet za pół wieku…
Zobacz, jeśli:
– Lubisz Bondy
– Lubisz wysokobudżetowe kino akcji
Odpuść sobie, jeśli:
– Nie lubisz odstępstw od kanonu
– Kobiety-agentki to dla ciebie potwarz
Michał Zacharzewski
Nie czas umierać, No Time To Die, 2021, reż. Cary Joji Fukunaga, wyst. Daniel Craig, Léa Seydoux, Rami Malek, Lashana Lynch, Ralph Fiennes, Ben Whishaw, Rory Kinnear, Naomie Harris, Jeffrey Wright, Billy Magnussen, Christoph Waltz, Ana de Armas, David Dencik, Dali Benssalah, Priyanga Burford, Hugh Dennis, Joe Grossi
Ocena: 7,5/10
Polub nas na Facebooku i Twitterze.
Polub nas w serwisie Media Krytyk.
Sprawdź dostępność na platformach filmowych i VOD.
2 uwagi do wpisu “Nie czas umierać”