Król polskiej komedii powrócił i po raz kolejny stara się udowodnić, że jest sprawnym rzemieślnikiem. Niewątpliwie posiada talent do pisania tekstów, wychwytywania zabawnych powiedzonek i umiejętnego manipulowania widzem. Jednocześnie ma już swoje lata i dlatego często pali dowcipy. No i opowiada w sposób, który można by przeboleć w tasiemcowym serialu. Na wielkim ekranie rozmyta telewizyjna tandeta po prostu boli. Sztuczne, kartonowe wnętrza Volty, źle zainscenizowane sceny, wreszcie aluminiowa korona ze szkiełkami udająca tę prawdziwą pasowałyby może do Plebanii, ale nie filmu kinowego. Szkoda, że nie da się tego odzobaczyć!
Bruno Volta jest specjalistą od wizerunku. Właśnie stara się przygotować do wyborów prezydenckich rasowego przygłupa, lidera Partii Socjalistyczno-Narodowej Kazimierza Dolnego. Zarabia na tyle dobrze, by zapewnić swojej ukochanej ochroniarza, niejakiego Dychę. I to właśnie on donosi mu, że nowa przyjaciółka dziewczyny, tuż po ucieczce z więzienia znalazła w ścianie kamienicy w Lublinie pudło z koroną. Bruno postanawia położyć łapę na królewskim klejnocie. Niekoniecznie ukraść, raczej wykorzystać w kampanii wyborczej. Nie będzie to łatwe…
Nie będzie też łatwe wytrzymanie półtorej godziny średniej jakości dowcipów w wykonaniu serialowych aktorów, tym bardziej że te najlepsze pojawiły się już w zwiastunie. Boli również przysłuchiwanie się dialogom przeznaczonym dla niezbyt lotnych widzów, nudnym i pozbawionym pomysłu retrospekcjom historycznym, wreszcie dziurom logicznym pojawiającym się w historii. Ilość kompletnie nic nie wnoszących scen jest porażająca. Trochę się czepiam, bo przecież pojawia się też tytułowa wolta. Stanowi jeden z najfajniejszych elementów filmu i zdecydowanie podnosi jego wartość.
O nieporadności reżyserskiej Machulskiego niech świadczy fakt, że Volta spokojnie mogłaby uchodzić za pełnometrażową reklamę świętującego swoje siedemsetlecie Lublina. Naprawdę sądziłem, że taka krypciocha przeszła do historii wraz z kinem unurzanym w biedzie końca XX wieku. Scen przypominających mizerne produkcje sprzed kilkunastu lat jest zresztą więcej, a do ich poziomu dopasowuje się nie zawsze umiejętnie dobrana muzyka. Rodzi to obawy o przyszłość cenionego niegdyś reżysera. Jego ostatnie filmy – Kołysanka, Ambassada – nie były najlepsze, a od premiery Vinci minęło zaś trzynaście lat. Dużo za dużo!
Michał Zacharzewski
Volta, reż. Juliusz Machulski, wyst. Andrzej Zieliński, Olga Bołądź, Aleksandra Domańska, Jacek Braciak, Michał Żurawski, Joanna Szczepkowska, Cezary Pazura, Robert Więckiewicz, Tomasz Kot
Ocena: 4/10
Polub nas na Facebooku!
Spis naszych recenzji na serwisie Media Krytyk.
12 uwag do wpisu “Volta”