
Twórcy Marvel Cinematic Universe bardzo ostrożnie wprowadzali swoich bohaterów do serii. W Iron Man zaserwowali typowe origin story, czyli doskonale znaną fanom opowieść o tym, skąd wziął się bohater. W Hulku też pokazali początki zielonego stwora, a w Thorze sporo czasu poświęcili na przestawienie poszczególnych postaci. Nie inaczej jest w Kapitan Ameryka: Pierwsze starcie. Film – w zarysie – opowiada tę samą historię co nieudany Kapitan Ameryka z 1990 roku. A więc przedstawia jego początki.
Te początki są na szczęście pokazane w sposób intrygujący i dla serii nietypowy. Przenosimy się w przeszłość, w czasy drugiej wojny światowej. W całych Stanach Zjednoczonych młodzi chłopcy szykują się do udziału w wojnie. Są na tyle głupi, by myśleć, że w ten sposób udowodnią swoją męskość i spełnia „obywatelski obowiązek”. Steve Rogers (Chris Evans – Free Guy), ale jest słabowitym kurduplem i każda komisja rekrutacyjna go odrzuca. Dopiero doktor Abraham Erskine (Stanley Tucci – King’s Man) daje mu szansę i zaprasza do udziału w medycznym eksperymencie, który ma zrobić z niego superżołnierza.
Twórcy nie spieszą się z tą historią. Przez blisko godzinę opowiadają o początkach Rogersa, jego marzeniach o udziale w wojnie, potem o przygotowaniach do eksperymentu. W międzyczasie wprowadzają jego nemesis, czyli poddanego podobnej procedurze niemieckiego żołnierza Johanna Schmidta (Hugo Weaving – V jak Vendetta), a także wprowadzają śliczną agentkę Carter (Hayley Atwell – Kopciuszek). Nawet po przemianie dość długo trzymają Rogersa na ławce rezerwowych. Kapitan Ameryka wygłasza mowy motywacyjne dla żołnierzy służących w Europie, zamiast brać udział w walkach…
Koniec końców do nich dojdzie, podobnie jak i do wypadku gdzieś na Alasce, w wyniku której bohater trafi w nasze czasy. Widzów znających komiksy Kapitan Ameryka: Pierwsze starcie niczym szczególnym więc nie zaskoczy. Czy to wada? Wątpię, bo odejścia od kanonu pewnie spotkałyby się z protestami. A tak do kin trafił film widowiskowy, efektowny, dynamiczny i w odpowiednich momentach śmieszny. Do tego pokazujący absurdy wojny i naiwność tych młodych ludzi, którzy chcą służyć w wojsku.
Spore wrażenie robi też to, w jaki sposób zmieniono Chrisa Evansa. W początkowych fragmentach filmu jest niewysokim chudziną o twarzy dziecięcia, by później zmienić się w umięśnionego i przystojnego twardziela. Odpowiadała za to firma Lola, która od blisko dwudziestu lat tworzy znakomite efekty do największych hollywoodzkich filmów. Jako pierwsza dokonała komputerowego odmłodzenia bohaterów (na potrzeby serii X-Men) i Marvelowi jest wierna aż do dziś. Warto docenić pracę jej fachowców – jest niesamowita!
Zobacz, jeśli:
– Lubisz produkcje MCU
– Kochasz klimaty wojenne
Odpuść sobie, jeśli:
– Masz uczulenie na durnawy patriotyzm
– Nie cierpisz komiksów
Michał Zacharzewski
Kapitan Ameryka: Pierwsze starcie, Captain America: The First Avenger, 2011, reż. Joe Johnston, wyst. Chris Evans, Tommy Lee Jones, Hugo Weaving, Hayley Atwell, Sebastian Stan, Dominic Cooper, Toby Jones, Stanley Tucci, Samuel L. Jackson, Neal McDonough, Derek Luke, Bruno Ricci, JJ Feild, Kenneth Choi, Richard Armitage, Lex Shrapnel, Michael Brandon, Natalie Dormer, Oscar Pearce, William Hope, Nicholas Pinnock, David Bradley, Simon Kunz, Jenna Coleman, Sophie Colquhoun, Amanda Walker, Fabrizio Santino, Rosanna Hoult, Stan Lee
Ocena: 6,5/10
Polub nas na Facebooku i Twitterze.
Polub nas w serwisie Media Krytyk.
Sprawdź dostępność na platformach filmowych i VOD.
4 uwagi do wpisu “Kapitan Ameryka: Pierwsze starcie”