
Żeby nie było śladów to polski kandydat do Oscarów. Tych, którzy go jeszcze nie widzieli, ten wybór może niepokoić. No bo co może obchodzić Amerykanów mało znany kawałek historii mało znanego kraju? Jakiś Grzegorz Przemyk, o którym nigdy nie słyszeli? Okazuje się jednak, że film Jana P. Matuszyńskiego to aktualna pod każdą szerokością geograficzną opowieść o niezdolności władzy do przyznania się do błędu.
Grupka licealistów świętuje kolejne zdane egzaminy. Kilku z nich wygłupia się na starówce, dwóch trafia na komisariat. Tam Grzegorz Przemyk (Mateusz Górski) zostaje pobity na oczach swojego najlepszego kumpla, Jurka Popiela (Tomasz Ziętek – Kamienie na szaniec). Tak, Żeby nie było śladów. Szpitalny lekarz odmawia zajęcia się chłopakiem, podejrzewając upojenie alkoholowe. Grzegorz ostatecznie trafia do domu swojej matki, opozycyjnej poetki Barbary Sadowskiej (Sandra Korzeniak), gdzie po paru dniach umiera.
Sprawa mogłaby się w tym momencie urwać. Milicjantów można by przecież ukarać, dobrać się do skóry lekarzowi, który nawet Przemyka nie zbadał. Jednak władza postanawia tę zbrodnie zatuszować. Mundurowi mają dobrze się ludziom kojarzyć, być ludźmi godnymi zaufania, a oskarżenia o morderstwo na pewno w tym nie pomogą. Zapada decyzja, by Popiela uciszyć, a winę zrzucić na sanitariuszy. Młyny komunistycznej władzy zaczynają mleć prawdę, rozwadniać ją, przerabiać…
Matuszyński nakręcił film historyczny, pełen PRL-owskich meblościanek, milicyjnych nysek i postaci znanych z podręczników historii (ksiądz Popiełuszko, generałowie Kiszczak i Jaruzelski). Nie chciał jednak, żeby był on wyłącznie kolejnym oskarżeniem pod adresem komunistów. Dlatego właśnie skupił się na mechanizmach władzy. Wykorzystywaniu służb do celów politycznych, modelowaniu prawdy na zamówienie propagandzistów, nieumiejętności przyznania się do błędu. W opozycji do tych działań postawił wolność mediów i sądów. Jednoznaczność przepisów, które nie powinny podlegać interpretacji. Skąd my to w Polsce znamy?
Najważniejsze, że Żeby nie było śladów nie pozostawia widzów obojętnymi. Mimo swojej długości (blisko dwie i pół godziny) nie nudzi się i z każdą kolejną minutą projekcji posuwa opowieść do przodu. Raz zamienia się w thriller poświęcony działalności służb państwowych, kiedy indziej w rasowy dramat rodzinny bądź… sądowy. I choć niektórzy aktorzy rozczarowując, niepotrzebnie przerysowując kreowane postacie, to film Matuszyńskiego jest kolejną tegoroczną naprawdę mocną propozycją naszego kina. Jest co oglądać.
Zobacz, jeśli:
– Interesujesz się historią PRL-u
– Dasz radę wysiedzieć w kinie ponad dwie godziny
– Nie cierpisz komunistów
– Nie lubisz dzisiejszej władzy
Odpuść sobie, jeśli:
– Nie lubisz przerysowanych postaci
Michał Zacharzewski
Żeby nie było śladów, 2021, reż. Jan P. Matuszyński, wyst. Tomasz Ziętek, Sandra Korzeniak, Jacek Braciak, Agnieszka Grochowska, Robert Więckiewicz, Tomasz Kot, Michał Żurawski, Bartłomiej Topa, Adam Bobik, Mateusz Górski, Rafał Maćkowiak, Dariusz Chojnacki, Łukasz Gawroński, Ewelina Starejki, Jerzy Bończak, Mikołaj Grabowski, Andrzej Nejman, Joanna Fertacz, Kazimierz Wysota, Modest Ruciński, Piotr Bajor, Michał Michalski, Henryk Niebudek, Tomasz Dedek, Lech Mackiewicz, Witold Wieliński
Ocena: 7,5/10
Polub nas na Facebooku i Twitterze.
Polub nas w serwisie Media Krytyk.
Sprawdź dostępność na platformach filmowych i VOD.
5 uwag do wpisu “Żeby nie było śladów”