Przyjęcie na dziesięć osób plus trzy

Przyjęcie na dziesięć osób plus trzy to niespełna godzinny film telewizyjny w reżyserii Jerzego Gruzy, według scenariusza Jana Himilsbacha. Absurdalny obraz lat siedemdziesiątych, zarówno ówczesnego społeczeństwa, jak i chorych zasad obowiązujących w gospodarce planowej. Nic dziwnego, że cenzorów zirytował i na kilka lat wylądował na półce. Nigdy nie zdobył uznania, na które bez wątpienia zasługuje.

38-letni robotnik Karolak (Zdzisław Maklakiewicz – Hydrozagadka, Niebieskie jak Morze Czarne) wyszedł niedawno z więzienia. Mieszka u matki-emerytki i nie pracuje. Kiedy potrzebuje pieniędzy na „małe piwko z korzeniami”, sięga do matczynej portmonetki. Nic więcej do szczęścia nie potrzebuje. Miejscowy sierżant nieraz sugeruje mu wizytę w pośredniaku, jednak tam oferują pracę dla chamów i frajerów. Dla ludzi na poziomie, takich jak Karolak, nie ma nic.

Pewnego dnia pod pośredniakiem pojawia się dyrektor pobliskiej fabryki (Leon NiemczykSztos, Zwolnieni z życia). Poszukuje dziesięciu ludzi do rozładowania wagonów i obiecuje gotówkę do ręki. Chętnych do zhańbienia się pracą za wielu nie ma, jednak w końcu udaje mu się zwerbować grupkę mężczyzn. Wkrótce – zapakowani do Żuka – ruszają na robotę pod miasto. Czekają ich jeszcze negocjacje stawki, które wcale nie będą łatwe. Wiadomo, wszystko ustalone jest na drodze rozporządzenia.

Jan Himilsbach miał słuch do dialogów. Dlatego język, którym porozumiewają się bohaterowie Przyjęcia na dziesięć osób plus trzy, jest językiem ulicy. Potocznym, chropowatym, gwarowym, nieco innym niż współczesny. Himilsbach miał też oko do absurdów rzeczywistości i dlatego opowiedziana historia dziś przede wszystkim bawi. Jednocześnie zadziwiająco współczesna, bo – jak się okazuje – zmieniło się zaskakująco niewiele.

Fani starego polskiego kina ucieszą się, widząc łysiejącego Maklakiewicza i bardzo amerykańskiego Niemczyka, dyrektora z zakasanymi rękawami i umiejętnością radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Niewielką rolę gra młodziutki Olgierd Łukaszewicz (Jak pies z kotem, Solid Gold), w jednej ze scen miga Jerzy Stuhr (Seksmisja, Mistyfikacja), którego dubbinguje Stefan Friedmann (Czarny mercedes). A wszystko to polane klimatem charakterystycznym dla najlepszych PRL-owskich komedii.

Zobacz, jeśli:
– Lubisz Himilsbacha
– Lubisz stare polskie komedie

Odpuść sobie, jeśli:
– Nie cierpisz PRL-u
– Też mieszkasz u mamy emerytki
– Unikasz filmów czarno-białych

Michał Zacharzewski

Przyjęcie na dziesięć osób plus trzy, 1973, reż. Jerzy Gruza, wyst. Zdzisław Maklakiewicz, Leon Niemczyk, Olgierd Łukaszewicz, Wiesław Dymny, Józef Morgała, Jerzy Kopczewski, Antoni Konarek, Jan Himilsbach, Zofia Czerwińska, Jerzy Stuhr, Marek Pyś

Ocena: 7/10

Polub nas na Facebooku.
Spis naszych recenzji na serwisie Media Krytyk.
Sprawdź dostępność na platformach filmowych i VOD.

Reklama

2 uwagi do wpisu “Przyjęcie na dziesięć osób plus trzy

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.