Najpierw umiejętnie budowane napięcie, efektowne zwiastuny i bullshitowe hasła w rodzaju „pierwszy polski slasher”. Potem nagły atak koronawirusa i odwołanie premiery dosłownie „za pięć dwunasta”. Wreszcie niespodzianka – W lesie dziś nie zaśnie nikt trafia na Netfliksa! Działo się, prawda? Ale to i tak nic w porównaniu z tym, co dzieje się teraz. Jedni wieszają na filmie Bartosza M. Kowalskiego psy, i to takie duże, inni upierają się, że to naprawdę fajne, samoświadome kino. Gdzie leży prawda?
Przede wszystkim ustalmy jedno. W lesie dziś nie zaśnie nikt to nie jest tak do końca horror. Film nie wykorzystuje co najmniej kilku dobrych okazji, żeby widza przestraszyć bądź przynajmniej zaskoczyć. Sceny proszące się o jump scare’y kończą się rozczarowaniem bądź są boleśnie przewidywalne. Nie bez przyczyny. Film Kowalskiego to przede wszystkim pastisz gatunku, próba zabawy z konwencją, obśmiania pewnych schematów, mrugnięcia okiem do widza. Nawet kiczowata muzyka, nawiązująca klimatem do lat 80., jest tu żartem. Pytanie, czy dla wszystkich zrozumiałym. Mam wrażenie, że nie – bo dzisiejszemu widzowi trzeba kawa na ławę…
Na obóz przeznaczony dla uzależnionych od internetu nastolatków zjeżdża kilkadziesiąt młodych ludzi. Organizator wyjazdu (Wojciech Mecwaldowski – Pan T., Jak poślubić milionera?) odbiera towarzystwu komórki i zapowiada masę atrakcji. Jest przekonany, że wszyscy będą się dobrze bawić. Zosia (Julia Wieniawa – Kobiety mafii, Kobieta sukcesu) razem z Julkiem (Michał Lupa – Atak paniki) trafia tymczasem do grupy dowodzonej przez Izę (Gabriela Muskała – Fuga, Szóstka). Następnego dnia wyrusza wraz z nią na kilkudniową wycieczkę w las. Taką z plecakami, nocnym czuwaniem i spaniem w namiotach. Wkrótce ktoś zaczyna ich mordować.
Krew, flaki, bąblowe mutanty… to zrealizowano nieźle. Fajnie też, że twórcy mrugają w stronę starszych widzów (otwierające opowieść Wigry 3) oraz miłośników gatunku (podobny pomysł jak w Krwawym obozie, postacie rodem ze Wzgórza mają oczy, wykłady filmowe jak w Krzyku, rozdrabniarka z Porąbanych). Obraz ucieszy też wszystkich tych, co podobne obozy zaliczyli w swoim życiu, w końcu przypomną sobie głupie przemowy na apelach i nieśmiertelną gitarę przy ognisku. Dzięki nim W lesie dziś nie zaśnie nikt nie traci lekko przaśnego, ale lokalnego charakteru.
A jednak niektórzy twierdzą, że to koszmarna chała. Dziwię się im. Film rzeczywiście jest lekko kiczowaty, ale to kicz zamierzony, będący formą zabawy z widzem. Bohaterowie (zwłaszcza Julek) są zaś naprawdę sympatyczni. Dużo ciekawsi niż w zachodnich produkcjach. Łatwo ich polubić i przejmować się ich losem. I choćby dla nich, dla epizodu Piotra Cyrwusa i dialogu Lubaszenki z prostytutką warto ten film obejrzeć. Kto wie, może się spodoba?
Zobacz, jeśli:
– Masz za sobą leśne obozy młodzieżowe
– Znasz różnicę między pastiszem a parodią
– Lubisz klasyczne slashery
Odpuść sobie, jeśli:
– Oczekujesz przerażającego horroru
– Liczysz na śmiech do łez
– Nie lubisz krwi
Michał Zacharzewski
W lesie dziś nie zaśnie nikt, 2020, reż. Bartosz M. Kowalski, wyst. Julia Wieniawa-Narkiewicz, Wiktoria Gąsiewska, Michał Lupa, Wojciech Mecwaldowski, Mirosław Zbrojewicz, Gabriela Muskała, Olaf Lubaszenko, Piotr Cyrwus
Ocena: 6/10
Polub nas na Facebooku.
Spis naszych recenzji na serwisie Media Krytyk.
3 uwagi do wpisu “W lesie dziś nie zaśnie nikt”