Oscar, czyli 60 kłopotów na minutę

Pod koniec lat osiemdziesiątych zarówno Schwarzenegger, jak i Stallone próbowali zerwać z wizerunkiem mięśniaków. W kolorowej prasie usiłowali zademonstrować swoją artystyczną, wręcz uduchowioną naturę, zaś w kinie próbowali sił w komediach. I o ile temu pierwszemu wychodziło to całkiem przyzwoicie (Gliniarz w przedszkolu był przecież hitem), to ten drugi zaliczał wtopę za wtopą.

To o tyle dziwne, że w przypadku Oscara wszystko wręcz musiało się udać. W końcu scenarzyści sięgnęli po przebojową sztukę teatralną Claude Magniera, którą ceniono po obu stronach Atlantyku i uważano za prawdziwy samograj. Już wcześniej przetestowano ją na wielkim ekranie: francuski remake z 1967 roku – z de Funesem (Gamoń, Zawieszeni na drzewie) – bardzo się widzom spodobał. Zatrudniony na stanowisku reżysera John Landis (Strefa mroku: Film) uchodził za fachowca od wysokobudżetowych komedii, a Stallone dostał wsparcie co najmniej kilku bardzo doświadczonych kolegów.

Chicago, czasy prohibicji. W otwierającej film scenie gangster Angelo (Sylvester StalloneCreed, Taxi 3) składa obietnicę umierającemu ojcu, iż zrezygnuje z przestępczego życia i zostanie zwykłym obywatelem. I rzeczywiście, z czasem – głównie dzięki swoim koneksjom i zarobionym na czarno pieniądzom – próbuje rozpocząć karierę bankowca. Problem w tym, że jest pantoflarzem i ciamajdą, który boi się nawet swojej hałaśliwej żony. Mało tego, jego dom wciąż znajduje się pod policyjną obserwacją, córka właśnie zaszła w ciążę z szoferem, zaufani podwładni wciąż nie mogą się wyzbyć dawnych, mafijnych nawyków, a pokojówka zniknęła z nie swoją torbą…

Trudno się nie zgodzić, że Oscar czyli 60 kłopotów na minutę ma niezły klimat i potrafi rozbawić. Stallone jednak nie do końca czuje swoją rolę, a jego partnerzy giną chwilami w tle. Mimo całej tej ekranowej bieganiny akcja toczy się nieco zbyt powoli. Nie dziwi więc, że tuż po premierze widzowie film odrzucili, a Stallone wrócił do kręcenia filmów akcji. Po prostu lepiej do nich pasuje. Lepiej się w nich czuje. I gra w nich lepiej. Tak po prostu.

Zobacz, jeśli:
– Kochasz Stallone’a
– Chcesz porównać film z francuskim oryginałem

Odpuść sobie, jeśli:
– Nie lubisz głupawych komedii
– Liczysz na kino akcji (w końcu to Stallone!)

Michał Zacharzewski

Oscar czyli 60 kłopotów na minutę, Oscar, 1991, reż. John Landis, wyst. Sylvester Stallone, Marisa Tomei, Elizabeth Barondes, Chazz Palminteri, Ornella Muti, Peter Riegert, Tim Curry, Don Ameche, Vincent Spano, Eddie Bracker, Linda Gray, Kirk Douglas

Ocena: 5,5/10

Polub nas na Facebooku!

5 uwag do wpisu “Oscar, czyli 60 kłopotów na minutę

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.