To my

Jordan Peele nakręcił dotąd tylko jeden film – świetnie przyjęte Uciekaj! To wystarczyło, by nagle stał się klasykiem gatunku, światowej sławy ekspertem od horrorów i człowiekiem, którego porównuje się dziś chociażby do Stevena Spielberga. Na takie porównania jest oczywiście zbyt wcześnie, dopiero za kilka lat przekonamy się, co Peele rzeczywiście potrafi. Jedno jest pewne: facet kocha Strefę mroku i ewidentnie się na niej wzoruje. W swoim drugim filmie – To my – nawiązuje do odcinka zatytułowanego The Mirror Image.

Początek jest naprawdę obiecujący. Oto gdzieś w latach osiemdziesiątych mała czarnoskóra dziewczynka gubi się podczas wycieczki do wesołego miasteczka. Trafia do labiryntu luster i napotyka w nim… identyczną dziewczynkę. Trzydzieści lat później Adelaide (Lupita Nyong’oGwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy) ma już własną rodzinę. Razem z mężem Gabe’em (Winston DukeCzarna Pantera) i dwójką dzieci wyjeżdża na kilka dni do domku w okolicach Santa Cruz. Pięknie zapowiadający się weekend przeobraża się w koszmar, kiedy na ich podjeździe pojawia się inna, wrogo nastawiona rodzina. Bliźniaczo podobna. Wręcz toczka w toczkę. Niczym upiorne lustrzane odbicie.

Zaczyna się to jak home invasion, czyli horror opowiadający o naruszeniu miru domowego przez wyjątkowo agresywnych oprychów. W dodatku oprychów ewidentnie mających nierówno pod kopułą bądź też będących jakąś nieudaną mutacją bohaterów. Ci zaś zgodnie z regułami gatunku nie poddadzą się łatwo i staną do walki z napastnikami, opuszczając dom i gatunek filmowy. Dzięki temu To my ogląda się z wypiekami na twarzy.

Napięcia w filmie nie brakuje, podobnie jak doskonale dobranej muzyki, świetnych zdjęć, odniesień do innych dzieł, wreszcie zabawy konwencją. Trudno również nie dostrzec, że reżyser (i zarazem scenarzysta) ma ciągoty społeczne. Traktuje swój obraz jako rozprawkę socjologiczną, próbę spojrzenia na pewne choroby dławiące współczesną Amerykę. Mało jest filmów rozrywkowych o takich ambicjach.

To, co zawodzi, to niepotrzebna i nieudana próba wytłumaczenia istnienia dziwnej rodziny i tajemnicy, która się za nią kryje. Druga część filmu przynosi kilka absurdalnych teorii i luk fabularnych, które mnie zepsuły zabawę. Zupełnie jakby Jordanowi Peele zabrakło czasu na wymyślenie sensownego zakończenia, skutkiem czego pozostawił to napisane w ciągu piętnastu minut na kolanie. Nic się tu nie zgadza, nic też nie zostaje sensownie wytłumaczone. Szkoda, bo znów nie udało się nakręcić arcydzieła.

Zobacz, jeśli:
– Lubisz ciekawe, trzymające w napięciu horrory
– Wciąż tęsknisz za klasyczną Strefą mroku
– Cenisz umiejętność zabawy w kino

Odpuść sobie, jeśli:
– Liczysz, że historia zostanie doprowadzi do inteligentnego finału
– Cenisz sobie jump scare’y, których tu nie ma

Michał Zacharzewski

To my, Us, 2019, reż. Jordan Peele, wyst. Lupita Nyong’o, Winston Duke, Elisabeth Moss, Tim Heidecker, Shahadi Wright Joseph

Ocena: 7/10

Polub nas na Facebooku!

5 uwag do wpisu “To my

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.