M jak morderca

Na papierze wszystko się tu zgadza. Jest tytuł – M jak morderca – stanowiący odniesienie do arcydzieła Fritza Langa z 1931 roku. Jest doborowa obsada z Alem Pacino (Idol, Upokorzenie) na czele. Jest też intrygująca fabuła opowiadająca o mordercy torturującym oraz wieszającym ofiary, niejako przy okazji grającym z policją w nieśmiertelnego „wisielca”. Jeśli dodać do tego mroczną atmosferę, naturalistyczne sekcje zwłok i zmasakrowane ciała ofiar, wreszcie zagadkę godną mistrzów kryminału, powinniśmy dostać nowe Milczenie owiec. Jakim cudem więc M jak morderca jest taki słaby?

Zawodzi scenariusz i reżyseria. Historia wydaje się zaś ciekawa, dopóki nie spojrzy się na szczegóły. A te leżą i kwiczą. Głęboka noc. Detektyw Will Ruiney (Karl UrbanLoft, Star Trek) dowiaduje się o popełnionym morderstwie. Kiedy przybywa pod wskazany adres, ciała wiszącego na drzewie nieopodal szkoły pilnuje zaledwie jedna policjantka. Wokół nie ma żywego ducha! Mężczyzna wchodzi więc do budynku z pistoletem w dłoni, zupełnie jakby zabójcy zawsze ukrywali się tuż obok miejsca zbrodni. W przeciągu paru minut przeczesuje olbrzymi gmach, bada kilometry korytarzy i dziesiątki sal. I co znajduje? Puste pomieszczenie, a w nim wyzwanie (wspomnianego „wisielca”) oraz dwa numery policyjnych odznak wyryte na ławce.

Jeden „przypadkowo” należy do niego, drugi do emerytowanego detektywa Archera (Al Pacino). Już pierwsze ich spotkanie nuży. Po trwającej blisko minutę rozmowie o niczym Ruiney informuje byłego kolegę o swoim znalezisku i w ten sposób wciąga do śledztwa. Nieformalnie, bo gość wciąż jest na emeryturze, ale zachowuje się, jakby wrócił do służby. I wszyscy tak go traktują! Co ciekawe, pomaga im nieopierzona dziennikarka (Brittany SnowPitch Perfect 3), typowa zawalidroga nie odstępująca ich na krok. I takie oto absurdalne trio próbuje dopaść mordercę, który codziennie o jedenastej wieczorem zabija kolejnego… Tfu. Codziennie o jedenastej wieczorem bohaterowie docierają na miejsce zbrodni. Skąd zabójca wie, o której godzinie śledczy rozwiążą kolejną zagadkę i posuną się o krok do przodu?

Opiszę jeszcze jedną scenę, która dowodzi fatalnego poziomu tej produkcji. Bohaterowie docierają do kolejnej ofiary. Ta jeszcze żyje, wisi nad torami, ale dosłownie za minutę uderzy w nią rozpędzony pociąg. Ruiney dwukrotnie stara się przestrzelić linę, ale nie trafia. Wdrapuje się więc na maskę samochodu i z niej próbuje uwolnić nieszczęśnika. Choć teraz ma linę w zasięgu ręki, to już do niej nie strzela, lecz próbuje ją rozwiązać. Bez powodzenia. Pociąg uderza w ofiarę i samochód detektywa, ten w ostatniej chwili odskakuje na bok. Czy pójdzie sprawdzić, w jakim stanie jest wisielec? A skąd! Spędzi kolejne minuty kłócąc się jak przedszkolak z Archerem i dziennikarką…

Właściwie każda kolejna scena filmu M jak morderca przynosi jakieś absurdy albo zwyczajnie wygląda sztucznie. Boli przede wszystkim to, że bohaterowie nie są zbyt lotni. Ich genialne odkrycia i analizy dla miłośnika kryminałów są czymś szalenie oczywistym. W rezultacie śledztwo nie sprawia żadnej satysfakcji, a nieumiejętnie wyreżyserowany finał okazuje się wielkim rozczarowaniem. Co tu robi Al Pacino? Dlaczego zgodził się przyjąć taką słabą rolę? Bo to jest słaba rola. Słabo zagrana, ale i słabo napisana. Kompletnie bez sensu…

Zobacz, jeśli:
– Musisz odbębnić pokutę
– Uczysz się filmowego fachu (na cudzych błędach)

Odpuść sobie, jeśli:
– Cenisz swój wolny czas i nie lubisz go marnować

Michał Zacharzewski

M jak morderca, Hangman, 2017, reż. Johnny Martin, wyst. Al Pacino, Karl Urban, Brittany Snow, Joe Anderson, Sarah Shahi

Ocena: 2,5/10

Polub nas na Facebooku!
Spis naszych recenzji na serwisie Media Krytyk 

5 uwag do wpisu “M jak morderca

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.