Robin Hood (2010)

W 2000 roku Ridley Scott zrealizował Gladiatora – jeden ze swoich największych przebojów. Nic dziwnego, że dekadę później postanowił nakręcić film bliźniaczo podobny, tyle że rozgrywający się w innej epoce. Ba, ponownie zatrudnił Russella Crowe’a. A że kazał nazywać go Robin Hoodem? Jakoś widzów musiał do projektu przekonać…

Ten Robin Hood niewiele ma wspólnego z romantycznymi wizjami angielskiego banity. To raczej próba odpowiedzenia na pytanie, jak jego historia mogłaby wyglądać, gdyby wydarzyła się naprawdę. W 1199 roku Robin Longstride (Russell CroweNieobliczalny) jest jednym z wielu łuczników wracających z krucjaty u boku Ryszarda Lwie Serce. Zwykłą bójką podpada władcy i dlatego nie bierze udziału w oblężeniu francuskiego Château de Châlus-Chabrol. Król ginie, a Robin wraz ze swoimi kamratami, Allanem A’Dayle (Alan Doyle), Will Scarletem (Scott Grimes) i Małym Johnem (Kevin Durand), postanawia na własną rękę wrócić do Anglii.

Po drodze panowie zostają świadkami napaści na wysłanników wiozących do kraju koronę, symbol królewskiej władzy. Agresorami dowodzi bliski przyjaciel Jana bez Ziemi, niejaki Godfrey (Mark StrongCruella). Robinowi i jego towarzyszom udaje się ich odgonić i ocalić koronę, ale ludziom króla nie są w stanie przywrócić życia. Nie wiedzą też jeszcze, że w ten sposób pakują się w sporą kabałę i ściągną spore problemy na niewielkie Nottingham, w której żył i mieszkał umierający właśnie u ich stóp królewski wysłannik…

Ridley Scott próbuje pokazać, jak mogła narodzić się legenda człowieka w kapturze. Dba więc o realistyczny obraz czasów brudnych, błotnych i pełnych przemocy, który uzupełnia widowiskowymi bitwami i niezbyt zawiłą intrygą bazującą na spisku. W rezultacie opowiada jednak o zupełnie innym bohaterze. Jego Robin Hood nie ma wiele wspólnego z długowłosym gościem z serialu Robin z Sherwood czy niepozbawionym poczucia humoru awanturnikiem z przebojowego Księcia złodziei. Na dobrą sprawę z tamtymi Robinami łączy go tylko imię i łuk.

Dla mnie to za mało. Za mało Robin Hooda w tym Robin Hoodzie. Za mało też Gladiatora z całym jego dramatyzmem. Pozostaje więc jedynie niezłe widowisko z czasów średniowiecza, sprawie zrealizowane, ale żadna tam produkcja obowiązkowa.

Zobacz, jeśli:
– Lubisz filmy Scotta
– Cenisz produkcje opowiadające o średniowieczu

Odpuść sobie, jeśli:
– Liczysz na dużo strzelania z łuku

Michał Zacharzewski

Robin Hood, 2010, reż. Ridley Scott, wyst. Russell Crowe, Cate Blanchett, Max von Sydow, William Hurt, Mark Strong, Oscar Isaac, Danny Huston, Eileen Atkins, Mark Addy, Matthew Macfadyen, Kevin Durand, Scott Grimes, Alan Doyle, Douglas Hodge, Léa Seydoux, Robert Pugh, Gerard McSorley, Velibor Topić, Ciaran Flynn, Simon McBurney, Luke Evans, Mark Ryder, Ralph Ineson

Ocena: 6/10

Polub nas na Facebooku i Twitterze.
Polub nas w serwisie Media Krytyk.
Sprawdź dostępność na platformach filmowych i VOD.

3 uwagi do wpisu “Robin Hood (2010)

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.