Wielka włóczęga

W jednej ze scen filmu Roma Alfonso Cuarona bohaterowie oglądają starą francuską komedię. Starą dziś, bo wtedy była to produkcja stosunkowo nowa. Nazywała się Wielka włóczęga i w połowie lat sześćdziesiątych odbyła triumfalny pochód przez wszystkie europejskie ekrany. Powtórzyła tym samym sukces poprzedniego sukcesu tria Oury-Bourvil-de Funes – komedii kryminalnej Gamoń. Cuaron przywołał ją, bo chciał przypomnieć widzom, że w prawdziwym życiu nie ma happy endu. Nie ma też aż tylu okazji do śmiechu. To zdarza się tylko na ekranie i w związku z tym opowiadanych przez kino historii nie należy traktować tak do końca poważnie.

Akcja filmu toczy się w 1941 roku. Francję okupują Niemcy, jednak brytyjskie bombowce nieraz pojawiają się na niebie. Jeden z nich zostaje zestrzelony nad Paryżem. Trzech członków jego załogi w ostatniej chwili korzysta ze spadochronów. Już na ziemi trafiają pod opiekę trzech bardzo różnych ludzi, prostego malarza ściennego (Bourvil), aktorki specjalizującej się w marionetkach (Marie Dubois) oraz dyrygenta opery narodowej (Louis de Funes). Czy uda im się uratować brytyjskich żołnierzy, zanim znajdą ich hitlerowcy?

No właśnie – Wielka włóczęga to taki film, którego zakończenie nie zaskakuje. Zaskakuje za to sposób, w jaki rozwija się historia. Oury kręci jedną zabawną scenę za drugą, bombarduje żartami slapstickowymi i słownymi, pozwalając przy tym wykazać się autorom. Wojnę pokazuje w krzywym zwierciadle, zaś Niemców jako skończonych idiotów. Zaraz po premierze krytyka pisała, że to film, który ostatecznie leczy z wojennej traumy. Pozwala zapomnieć o tragicznych wydarzeniach z przeszłości, a nawet spojrzeć na nie z dystansu. W samej Francji przekonało się o tym dwadzieścia milionów ludzi. Olbrzymia widownia! Nic dziwnego, że takie produkcje jak Zwariowana historia Maxa i Leona próbują powtórzyć jej sukces.

Nawet dziś Wielka włóczęga śmieszy. Spora w tym zasługa świetnych aktorów, którzy tworzą absurdalne, a jednocześnie całkowicie wiarygodne postacie. To była mocna strona dawnych francuskich komedii. Widzowie śmieli się na nich do rozpuku, bo odnajdywali w sportretowanych postaciach niektóre cechy swoich sąsiadów, przyjaciół czy szefów. Śmieli się Francuzi, śmieli się i Polacy, a także – jak widać Meksykanie. Wielka włóczęga to taki film, który wymaga znać. Chociażby dla własnego dobrego samopoczucia.

Zobacz, jeśli:
– Lubisz klasyczne francuskie komedie
– Chętnie śmiejesz się z faszystów

Odpuść sobie, jeśli:
– Nie oglądasz filmów starszych niż prezydent RP
– Uważasz, że z wojny nie ma się co śmiać

Michał Zacharzewski

Wielka włóczęga, La Grande Vadrouille, 1966, reż. Gerard Oury, wyst. Bourvil, Louis de Funes, Claudio Brook, Andrea Parisy, Colette Brosset, Marie Dubois, Terry-Thomas

Ocena: 9/10

Polub nas na Facebooku!

5 uwag do wpisu “Wielka włóczęga

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.