Po opowiadanie Kornela Filipowicza Dzień wielkiej ryby sięgnął Andrzej Barański, mistrz nostalgii i polskich krajobrazów. Ekipę filmową zabrał do swojego ukochanego Kazimierza nad Wisłą, któremu poświęcił Dwa Księżyce. Zatrudnił czołówkę polskich aktorów i pozwolił zadebiutować Joannie Brodzik. Nakręcił film niewątpliwie klimatyczny, choć odnoszę wrażenie, że za mało w nim treści.
Jan, samotny mężczyzna w średnim wieku, przyjeżdża do niewielkiej miejscowości położonej na głębokiej prowincji. Zatrzymuje się w zapyziałym hoteliku i niemal od razu wyrusza na ryby. Trzydzieści lat wcześniej nieraz spędzał tu wakacje. Odwiedzał swoją ciotkę, mecenasową, i całymi dniami wędkował. Przyjeżdżała też Irena. Dziewczyna była nim wyraźnie zainteresowana i przez kilka lat czyniła podchody, by go sobą zainteresować. Jan wolał jednak ryby. Czyżby bał się miłości?
Akcja Dnia wielkiej ryby toczy się w dwóch planach czasowych. Żaden z nich nie rozstaje dostatecznie rozwinięty. Nostalgiczna współczesność zamienia się z czasem w komediową wersję słynnego opowiadania Hemingwaya, przeszłość – choć niewątpliwie malownicza – okazuje się niedopowiedziana. Historię Jana i Ireny poznajemy za sprawą krótkich epizodów, które nie wyjaśniają natury związku pomiędzy nimi. Z jednej strony uwidacznia się w nich wędkarska pasja Filipowicza, z drugiej zachęta do doceniania tego, co się ma.
Bo film Barańskiego to nie tylko tęsknota za utraconą miłością, to również obraz daremności ludzkich starań. Jan jest przegranym, zgorzkniałym człowiekiem. Zagapił się, nie dostrzegł tego, co mogło być dla niego ważne. Teraz może już tylko wspominać. Ale czy rzeczywiście? Czy każdy dzień nie dostarcza mu nowych szans i nowych przeżyć? To pytanie wydaje się otwarte. Nie wiemy, co jeszcze go czeka. Na pewno wciąż ma kłopoty z kończeniem tego, co zaczął.
Widzom pozostanie zaś po Dniu wielkiej ryby obraz ciepłego lata spędzonego nad rzeką, beztroskiego łowienia ryb i opalania się nad rzeką. To właśnie to lato tłumaczy trochę Jana. W małym miasteczku czas płynie bowiem inaczej. Tu nikt się nie spieszy, nikt do niczego nie pędzi. Może dlatego bohater się zagapił?
Zobacz, jeśli:
– Lubisz nostalgiczne filmy Barańskiego
– Oraz piękne polskie krajobrazy
– I znanych aktorów w dobrej formie (bez Adamczyka, Karolaka i Szyca!)
Odpuść sobie, jeśli:
– Nie lubisz miejskich damulek (a Brodzik taką tutaj jest)
– Ani też łowienia ryb
Michał Zacharzewski
Dzień wielkiej ryby, 1996, reż. Andrzej Barański, wyst. Jan Peszek, Jan Wieczorkowski, Beata Tyszkiewicz, Joanna Brodzik, Aleksandra Woźniak, Władysław Kowalski, Jan Frycz, Roman Kłosowski, Artur Barciś, Anna Majcher
Ocena: 7/10
Polub nas na Facebooku!
3 uwagi do wpisu “Dzień wielkiej ryby”