Znakomite kino niezależne oferujące spojrzenie na sztukę nowoczesną, relację między odbiorcą a artystą oraz ból twórczego poszukiwania. Zarazem próba odpowiedzenia na pytanie, czy talent zawsze musi czynić szkody i w jakiś sposób upośledzać człowieka nim obdarzonego. Frank to również spojrzenie na mało znany amatorski zespół rockowy i skuteczne uchwycenie jego drogi do wyjątkowości. Wreszcie – to dramat człowieka chorego, nieumiejącego odnaleźć się w życiu.
Jon (Domhnall Gleeson – Barry Seal: Król przemytu, Ex Machina) ma talent muzyczny. Potrafi grać. Pewnie udałoby mu się wesprzeć kilka niezłych zespołów i może nawet zdobyć lokalne uznanie, ale brakuje mu iskry bożej. Nigdy nie był i nie jest prawdziwym artystą, a jedynie rzemieślnikiem. I dlatego właśnie dołącza do grupy Franka (Michael Fassbender – Makbet, Assassin’s Creed). To prawdziwy ekscentryk noszący głowę z paper-mache. Ukrywa się w niej przed światem i nigdy jej nie zdejmuje. Nawet śpi w niej i kąpie się. Tworzy muzykę daleką od światowych mód, ale wyjątkową. Otaczający go przyjaciele czują, że uczestniczą w czymś niezwykłym.
Frank to film nawiązujący do życia Christophera Marka Sievey’a, jednak umiejętnie podkręcony, by dopasować się do gustów miłośników współczesnego kina niezależnego. Opowiada więc prawdziwą historię w sposób mądry i jednocześnie zabawny. Wszyscy członkowie zespołu Franka są ekscentrykami i mają dziwaczne zainteresowania. Ich silne charaktery prowadzą do licznych konfliktów, choć jednocześnie czuć ich niezwykłą bliskość. Jon z kolei zmaga się ze swoimi ograniczeniami oraz świadomością, że nie będzie nikim wyjątkowym i zapewne skończy jak większość ludzi, przelewając te marzenia w swoje dzieci.
I to chyba największy zarzut, jaki można postawić Frankowi – składa się z klisz. Pytanie jednak, czy to źle, skoro wykorzystano je tak umiejętnie. Zadbano o sympatyczne postacie, satyryczne spojrzenie na artystów, zarysowano dramat i odpowiednio wzruszające zaskoczenie. Do tego okraszono film kilkoma naprawdę udanymi piosenkami. No i pytanie, kiedy ostatnio mieliśmy w kinie tak dobry obraz przedstawiający twórcę zmagającego się nie tylko z życiem, ale i z procesem tworzenia? Love & Mercy jednak do tego poziomu nie dorasta…
Zobacz, jeśli:
– Pociąga cię muzyka niezależna
– Lubisz freaków
Odpuść sobie, jeśli:
– Wolisz proste komedie o życiu
– Uważasz za skandal, że Fassbendera kryje swoją twarz
– Albo w ogóle pomysł z głową cię przeraża
Michał Zacharzewski
Frank, 2014, reż. Lenny Abrahamson, wyst. Domhall Gleeson, Michael Fassbender, Maggie Gyllenhaal, Scott McNairy, Carla Azar
Ocena: 8/10
Polub nas na Facebooku!
3 uwagi do wpisu “Frank”