Była oblubienicą Ameryki. Ukochaną Pierwszą Damą. Młodą, śliczną, zawsze dobrze ubraną, przez lata stawianą jako wzór dla dorastających dziewczynek. Jackie Kennedy nie miała jednak łatwego życia. Podejrzewano, że mąż ją zdradza. Potem straciła dwoje dzieci. Wreszcie doszło do zamachu w Dallas, a kolejny jej małżonek, finansista Aristoteles Onasis, zmarł po raptem siedmiu latach. Jej życie wydawało się idealnym tematem na film. Jednak chilijski reżyser Pablo Larrain nie zdecydował się na biografię.
Tak, Jackie to nie biografia. To dramat pokazujący siedem kluczowych dni z życia Jackie Kennedy, od dnia tragicznej wizyty w Dallas po pogrzeb prezydenta i wywiad, jaki wkrótce później pierwsza dama udzieliła wysłannikowi tygodnia Life. Siłą rzeczy nie była wtedy sobą. Śmierć męża, rozpacz dzieci, śledztwo i autopsja, gigantyczne zainteresowanie mediów i właściwie całego świata, konieczność opuszczenia Białego Domu musiały ją zmienić. Podczas rozmowy z dziennikarzem wydaje się zimna i wyrachowana. Tylko raz pozwala sobie na łzy. Mówi powoli, z wyraźnym trudem, pozostając wciąż pod wpływem środków uspokajających. Mimo to przez cały czas kontroluje rozmowę. Swojego partnera traktuje jak wykonawcę zadania. Jest już zupełnie inną osobą niż ta, którą pokochała Ameryka.
Całą historię obserwujemy w retrospekcjach. Widzimy rozpędzony samochód sunący ulicami Dallas, przerażonych agentów i zakrwawioną głowę JFK spoczywającą na kolanach żony. Później następuje zaprzysiężenie następcy i przygotowania do pogrzebu, które Jackie bierze na siebie. Musi też powiedzieć dzieciom, że ich tata już nie wróci. Mimo setek krążących wokół agentów, doradców i przyjaciół rodziny jest właściwie sama. Może liczyć jedynie na Bobby’ego, brata zmarłego prezydenta. No i grać rolę chłodnej, pozbawionej empatii damy. Tego się od niej oczekuje. Dopiero z rozmów z księdzem wychodzi, jak trudne było to dla niej doświadczenie.
Jackie to popis aktorski Natalie Portman, aktorki nominowanej za tę rolę do Oscara. Kamera właściwie jej nie opuszcza. Podgląda ją w najbardziej intymnych chwilach, kadruje w zbliżeniach, delektuje się emocjami malującymi się na jej twarzy. Portman buduje swoją rolę nie tylko z charakterystycznego sposobu mówienia prezydentowej, ale również drobnych gestów, ironii, dumy, lęku i troski. To chyba jej najlepiej zagrana postać w jej karierze. Intymny portret zagubionej, rozdygotanej kobiety, która w decydującym momencie życia musiała być twarda. Całe szczęście, że znalazła wyrozumiałego reżysera i świetnego operatora Stéphane’a Fontaine’a, a także Mikę Leviego, autora niepokojącej muzyki. Z pewnością pomogli jej wyciągnąć z tej roli to, co najważniejsze i nie spłynęli na manowce tanich wzruszeń.
Michał Zacharzewski
Jackie, reż. Pablo Larrain, wyst. Natalie Portman, Peter Sarsgaard, Greta Gerwig, Billy Cudrup, John Hurt
Ocena: 8/10
Polub nas na Facebooku!
Spis naszych recenzji na serwisie Media Krytyk
6 uwag do wpisu “Jackie”