Dzień Niepodległości: Odrodzenie

zdalaDwadzieścia lat przyszło nam czekać na kontynuację Dnia Niepodległości, jednego z największych przebojów 1996 roku. W tym czasie internet zrewolucjonizował światową gospodarkę i stał się źródłem kolosalnych zysków wielu światowych korporacji. Ponadto komórki zyskały popularność porównywalną chyba tylko z bielizną, a Legia Warszawa – choć trudno w to uwierzyć – ponownie trafiła do Ligi Mistrzów. Dla kina to również była cała epoka. Niestety, epoka w znacznym stopniu zmarnowana. Scenarzyści na przykład zgłupieli…

Historia opowiedziana w filmie Dzień Niepodległości: Odrodzenie jest prosta jak liście bananowca. W 1996 roku ludzie odparli kosmitów, przejęli ich technologię i opracowali nowe, niesamowite wynalazki. Przy okazji w oka mgnieniu odbudowali zniszczone miasta i rozpoczęli podbój układu słonecznego. Jednak wrogowie wrócili, są znacznie lepiej przygotowani i dysponują jeszcze bardziej śmiercionośną bronią. Czy istnieje choćby cień szansy, by ich powstrzymać?

Dzieło Rolanda Emmericha to teoretycznie idealne kino popcornowe. Oferuje bowiem bardzo szybką akcję okraszoną niesamowitymi efektami specjalnymi oraz sporą dawkę humoru – miks, który uwielbiają widzowie pod każdą szerokością geograficzną. Na ekranie demolowane są miasta, toczą się kosmiczne bitwy, a nawet przelewa gigantyczne tsunami. Twórcy zapuszczają się w kosmos, by po chwili powrócić do tajnej amerykańskiej bazy oraz na pokład statku-matki przedstawicieli obcej cywilizacji. Jeśli dodać do tego widowiskowe eksplozje oraz emocjonujące pościgi, można nabrać przekonania, że to najwyższej jakości letni hit.

Niestety, kuleje realizm opowieści. I to koszmarnie kuleje. No bo czy można traktować serio film, w którym wybudzony po kilkunastu latach śpiączki mężczyzna w ciągu paru godzin dochodzi do formy i – z gołym tyłkiem, nie zdjąwszy szpitalnego kitla – kieruje badaniami jednego z najcenniejszych kosmicznych artefaktów? Czy można traktować serio film, w którym do bohaterów uzbrojonych w nowoczesne karabiny dołącza afrykański watażka wymachujący maczetami? Jak to możliwe, że niezwykle ważną misję zleca się podstarzałemu, psychicznie choremu ex-prezydentowi? Jeśli dodać do tego chociażby gadającą wszystkowiedzącą kulę oraz pilota, który wszystko niszczy i działa bez rozkazów… Cóż, ręce opadają i nie sposób dalej pisać tej recenzji (nawet nosem).

Dodam więc tylko, że jeśli zostawi się mózg w domu i nastawi na beztroską demolkę, to Dzień Niepodległości: Odrodzenie okaże się całkiem znośnym filmem. Gorzej, jeśli nie potrafi się wyłączyć myślenia. Wówczas dwugodzinny sens może zakończyć się klapą…

Michał Zacharzewski

Dzień Niepodległości: Odrodzenie, reż.: Roland Emmerich, wyst.: Liam Hemsworth, Jeff Goldblum, Jessie T. Usher, Bill Pullman, Sela Ward

Ocena: 6/10

 

9 uwag do wpisu “Dzień Niepodległości: Odrodzenie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.