Historia Roja

zdalaNie jest łatwo trzymać się z dala od polityki, kiedy pisze się o filmie tak politycznym jak Historia Roja. Najzabawniejsze, że wcale nie jest to film polityczny. Nakręcony w 2010 roku obraz z powodów finansowych – brak funduszy na montaż i postprodukcję – przeleżał na półce pięć lat i dopiero teraz trafił do kin. Opowiada historię Mieczysława Dziemieszkiewicza, żołnierza niezłomnego, walczącego w latach 1945-51 na terenie Mazowsza.

Wojenne kino akcji

Trwająca dwie i pół godziny produkcja zaskakuje widowiskowymi (oczywiście jak na polskie kino) scenami akcji. Co chwila oglądamy kolejną strzelaninę, w trakcie której trup ściele się gęsto, a co jakiś czas coś wybucha. Podziwiamy również rozpędzone czołgi, sunące po torach pociągi, ciężarówki, samochody, a nawet autobusy z epoki. Zwiedzamy malownicze wioski i typowo polskie lasy, płonące chaty, urzędy władzy komunistycznej, wreszcie pijalnie wódki i piwa, sfilmowane ładnie, z dbałością o kadry. To właśnie w jednej z nich grupka żołnierzy AK postanawia kontynuować działalność po zakończeniu wojny. Jej członkowie nie chcą dopuścić do przejęcia władzy w kraju przez sterowanych z Moskwy komunistów.

Pierwsza godzina akcji to chaotycznie przeplatające się sceny, dziesiątki różnych postaci, wątki, które nie wiadomo czemu służą, do czego prowadzą i co pokazują. Głównym bohaterem wydaje się niejaki Młot, jednak na wieść o amnestii postanawia przejść do cywila i nieoczekiwanie znika nam z kadru. Jego rolę przejmuje Dziemieszkiewicz, czyli tytułowy Rój. Od tej pory historia jest znacznie bardziej uporządkowana, choć rytm wciąż nadają jej wystrzały karabinów i nieco zbyt patetyczne dialogi. Na szczęście nie brakuje też humoru. Kilka scen bawi lepiej niż niejedna polska komedia.

Wady potrafią zaboleć

Komuniści są tu źli, piją na umór, bluzgają, nie szanują innych. Niezłomni są dobrzy, religijni, znacznie bardziej kulturalni, i choć piją wcale nie mniej, to potrafią również kochać. Na szczęście tę czarnobiel scenariusza rozbija kilka scen, które pokazują nam ich dylematy. Iść na współpracę? Poddać się? Zacząć układać sobie życie w wolnej, choć sowieckiej Polsce? A może walczyć dalej, choć walka to beznadziejna? Docenić trzeba również to, że w scenach napadów na pociąg czy autobus widzimy strach zwykłych ludzi przed tymi z lasu. Świat nie był czarno-biały. Ci dobrzy wyglądali i zachowywali się jak źli.

Szkoda, że aktorzy nie przekonują. Zwłaszcza główny bohater, zagrany przez debiutanta Krzysztofa Zalewskiego-Brejdyganta, wypada bezbarwnie. W porównaniu z brawurowo zagranym przez Piotra Nowaka ubekiem Wyszomirskim wydaje się osobą pozbawioną charyzmy, bawiącą się jedynie w wojnę. Ta zaś zbyt często przypomina przygodę spod znaku „Czterech pancernych i psa”. Kilka scen – jak chociażby ta na cmentarzu – zostało zaś nakręconych na tyle nieporadnie, by zwyczajnie śmieszyć. Mimo tych wad film ogląda się bez bólu.

Polityka na bok

To nie jest film polityczny, nie jest też biografia. Widz niewiele dowie się o samym Roju oraz działaniach jego oddziału. Zapamięta jednak, że po wojnie nie wszyscy chcieli budować swoją stolicę. Byli tacy, którzy wciąż walczyli, krzyczeli „zdrada” i oddawali za ojczyznę życie. Szkoda, że politycy wykorzystają ten film do politycznych sporów. Nie o to chodziło pewnie Rojowi – pewnie wolałby trzymać się z dala od polityki…

Michał Zacharzewski

Historia Roja, czyli w ziemi lepiej słychać, Polska 2015, reż. Jerzy Zalewski, wyst. Krzysztof Zalewski-Brejdygant, Piotr Nowak, Wojciech Żołądkowicz, Marcin Kwaśny

Ocena: 5/10

9 uwag do wpisu “Historia Roja

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.