Rekinado 5: Efekt płetwarniany

Stacja SyFy we współpracy z wytwórnią Asylum kręci niesamowite ilości tandetnych horrorów, absurdalnych filmów katastroficznych i głupach produkcji science-fiction. Zdecydowana większość z nich ginie gdzieś w pomrokach dziejów, reprezentując poziom uwłaczający inteligencji widzów. A jednak znalazła się wśród nich perełka. To Rekinado, rzecz tandetna i głupia, ale jednocześnie tak zabawna (i to celowo zabawna), że doczekała się już całej serii kontynuacji. Naprawdę coraz lepszych.

Rekinado 5: Efekt płetwarniany rozpoczyna się tuż po wydarzeniach z części czwartej. Zagrożenie ze strony tornad przenoszących rekiny rośnie, więc specjalizujący się w nich Fin – główny bohater cyklu – wyrusza na poświęcone im posiedzenie NATO w Londynie. Jego przyjaciółka Nova odciąga go jednak do Stonehedge. Znalazła tam antyczną jaskinię, a w niej niezbite dowody na to, że już w przeszłości zmagano się z podobnym zagrożeniem. Wtedy rozwiązaniem okazał się niezwykle potężny artefakt mający kontrolować niepożądane zjawiska rybno-pogodowe. Tylko czy tym razem też się sprawdzi?

Piątka jest najlepszą jak dotąd częścią cyklu z przynajmniej trzech powodów. Pierwszym są pieniądze. Sukcesy poprzednich odsłon pozwoliły wydatnie zwiększyć budżet produkcji, co przełożyło się między innymi na lepsze efekty specjalne. Rekiny nie wyglądają już plastikowo, a animacje zniszczeń prezentują się o klasę lepiej. Twórcy odwiedzają kolejne miejsca – Wielką Brytanię, Szwajcarię, Australię, Brazylię, Japonię, Włochy czy choćby Egipt. I wszędzie coś demolują, dzięki czemu nie można nudzić się nawet przez chwilę.

Mocną stroną Rekinado 5 jest również scenariusz. Oczywiście nie jest ani dobry, ani mądry, ale przynajmniej zabawny. Podobnie jak w przypadku części drugiej, skupiono się na humorze. Już na wstępie sparodiowano cykl o Indiana Jonesie, nawiązując później do kilku innych głośnych tytułów. Absurdalne dialogi w ustach coraz lepiej spisujących się aktorów nie brzmią już tak bardzo tandetnie. A ściślej brzmią tandetnie wtedy, kiedy mają tak brzmieć.

Trudno też nie zachwycić się ilością znanych osób, które choć na chwilę pojawiają się na ekranie (niektóre całkowicie za darmo, chcąc w ten sposób docenić twórców filmu). Jest tu Chris Kattan, Dolph Lundgren, Samantha Fox, Katie Price, Olivia Newton-John, Tony Hawk, Downtown Julie Brown, Jai Rodriguez, Cody Linley czy chociażby Fabio i Caprice. Ich obecność okazuje się przyczynkiem do kolejnych żartów, odniesień, parodii.

Nie ukrywam, że Rekinado 5: Efekt płetwarniany to nadal film strasznie głupi i tandetny, słabo zagrany i w sumie bezsensowny. Jednocześnie absurdalny i śmieszny. Anthony C. Ferrante nakręcił produkcję, z której jest dumny. I ma prawo być dumny. Za dziesięć lat seria Rekinado będzie uważana za ważniejszą dla branży niż kosztujący setki milionów dolarów The Meg.

Zobacz, jeśli:
– Podobały ci się poprzednie części
– Lubisz tandetę i absurdalny humor

Odpuść sobie, jeśli:
– Myślisz, że to takie nowe Szczęki
– Unikasz parodii jak ognia

Michał Zacharzewski

Rekinado 5: Efekt płetwarniany, Sharknado 5: Global Swarming, 2017, reż. Anthony C. Ferrante, wyst. Ian Ziering, Tara Reid, Cassie Scerbo, Billy Barratt, LaChelle Hunt, Greg Louganis

Ocena: 4,5/10

Polub nas na Facebooku!

7 uwag do wpisu “Rekinado 5: Efekt płetwarniany

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.