Jeździec znikąd

Wielki sukces Piratów z Karaibów zachęcił wytwórnię Disneya do przygotowania kolejnych filmów wykorzystujących marki znane z przeszłości, między innymi z parków rozrywki. Na pierwszy ogień poszedł Jeździec znikąd, bohater powieści radiowej z 1933, kilku popularnych filmów sprzed pięciu dekad, wreszcie nieco zapomnianej atrakcji znanej z wesołego miasteczka studia Universal. Choć do pracy ruszyli ci sami ludzie – reżyser Gore Verbinski oraz aktor Johnny Depp – powstał produkt co najwyżej przeciętny, który przyniósł producentom olbrzymie straty.

W roku 1933 mały chłopiec odwiedzający wystawę poświęconą dzikiemu zachodowi natyka się na sędziwego Indianina, który przedstawia mu się jako radiowy Tonto i zaczyna opowiadać o swoich przygodach. Przenosimy się do XIX wieku, kiedy do miasteczka Colby w Teksasie dociera wreszcie kolej żelazna. Wśród pasażerów pierwszego pociągu jest stroniący od przemocy prawnik John Reid, brat miejscowego szeryfa. Mężczyzna nie wie, że w wagonie więziennym jedzie groźny bandyta, niejaki Butch Cavendish. I już za chwilę zostanie przez kamratów odbity.

Efektowny atak na pociąg zakończony widowiskową katastrofą to z pewnością jedna z najbardziej widowiskowych scen w filmie. Bohater przy okazji poznaje innego więźnia – Tonto właśnie – i razem z nim cudem wymyka się śmierci. Wkrótce razem z bratem i grupką mężczyzn z miasteczka wyrusza tropem Butcha. Grupa pościgowa wpada jednak w pułapkę i wszyscy giną. Wszyscy za wyjątkiem Johna, który cudem przeżywa. Uratowany przez Tonto, rusza do walki o ukochaną kobietę, którą bandyta uprowadził.

Film ma dwie poważne wady. Po pierwsze, powinien być krótszy. Dwie i pół godziny to zdecydowanie zbyt dużo jak na prostą fabułkę, którą przygotowali scenarzyści. Po drugie, twórcy zbytnio mieszają konwencję. Niby kręcą western, ale rozpoczynają go w stylu kina nowej przygody, by później przez ponad godzinę dążyć do brutalnego realizmu pomieszanego z komedią. Końcówkę serwują abstrakcyjną, slapstickową, jakby wyjętą z zupełnie innego filmu. Dłużyzny plus nie zawsze trafione żarty zdecydowanie obniżają ocenę tej produkcji. To oczywiście niezłe kino, efektowne, zrealizowane z dbałością o detale, ale do Piratów z Karaibów mu daleko.

Wojciech Kąkol

Jeździec znikąd, The Lone Ranger, reż. Gore Verbinski, wyst. Johnny Depp, Armie Hammer, William Fichtner, Tom Wilkinson, Helena Bonham Carter

Ocena: 6/10

Polub nas na Facebooku!

5 uwag do wpisu “Jeździec znikąd

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.