Osiem filmów nakręcił dotąd Quentin Tarantino. Obiecał jeszcze dwa, nie licząc kontynuacji wcześniejszych dzieł czy współprodukcji takich jak Cztery pokoje. Z jednej strony to strasznie mało. Z drugiej jednak pojawiają się głosy, iż mistrz zaczyna się powtarzać i nie oferuje niczego nowego ponad to, co widzowie doskonale już znają. Jaka jest prawda?
Wściekłe kowboje
Filmowi Nienawista ósemka najbliżej do Wściekłych psów. Historia jest bowiem równie krwawa i przeładowana dialogami, a jednocześnie toczy się właściwie w jednym miejscu. Owszem, naszego bohatera, czarnoskórego łowcę głów, poznajemy gdzieś na zaśnieżonym szlaku. Czeka z ciałami kilku bandytów na dyliżans. Chce dostarczyć je do pobliskiego miasteczka i zgarnąć za nie ładnych parę tysięcy. Nieoczekiwanie podwozi go jego kolega po fachu, wiozący właśnie kobietę na stryczek. Po drodze zabierają jeszcze przyszłego szeryfa i wkrótce docierają do gospody stojącej tuż przy szlaku. Zostają tam na blisko dwie godziny projekcji. Dalej po prostu jechać nie mogą – nadchodząca burza uniemożliwia podróżowanie.
Tytułową ósemkę uwięzioną w jednej zaledwie izbie drewnianego budynku stanowią ponadto emerytowany generał, dziwny Meksykanin prowadzący lokal w zastępstwie jego właścicieli, zawodowy kat oraz małomówny kowboj. Wydawałoby się, że bez problemu się dogadają. A jednak, od słowa do słowa, napięcie zaczyna rosnąć. Jak to u Tarantino – bohaterowie wykazują spore oratorskie talenty, sypią anegdotkami jak z rękawa, dyskutują wyjątkowo zawzięcie. Potrafią też żartować, ale śmiech dławi się gdzieś w gardle. Robi się bowiem niebezpiecznie…
Nihil novi
Film ogląda się świetnie. Zabawa jest naprawdę przednia, a do świetnego aktorstwa i zaskakującego scenariusza dorzucić trzeba jeszcze bardzo dobre zdjęcia oraz oscarową muzykę sędziwego Ennio Morricone. Tyle tylko, że rzeczywiście Tarantino nie oferuje nam niczego nowego. Zgrywa te same stare karty, kombinuje z formą (pojawiający się nagle narrator), łamie linowość opowieści, czaruje dialogami, odwołuje się do spaghetti westernów, nie stroni wreszcie od brutalności. Udowadnia, że ma swój własny styl. Czy to dobrze czy źle? Kwestia dyskusyjna.
Kto kocha Tarantino, doceni Nienawistną ósemkę. Być może nawet uzna go za znakomity. Kto tylko lubi Tarantino, ale go nie wielbi, raczej będzie zawiedziony. Bo to z całą pewnością nie jest jego najlepszy film. Mimo wszystko jest przydługi, a w przygotowaną przez reżysera zagadkę nie wszyscy będą chcieli się bawić. Takie życie… nienawistne.
Michał Zacharzewski
Nienawistna ósemka, „Hateful Eight”, reż. Quentin Tarantino, wyst. Samuel L. Jackson, Kurt Russell, Jennifer Jason Leigh, Tim Roth, Michael Madsen, Bruce Dern, Demián Bichir, Channing Tatum
Ocena: 8/10
Nie zachęcasz, ale i tak nie mogę nie obejrzeć. Tarrantino ma tak, że nie można obok niego przejść obojętnie, szczególnie jak się jest pod wpływem filmów już dłuższy czas. Każe długo czekać, a później rozkłada na łopatki, albo wkurza.
PolubieniePolubienie
Szczerze mówiąc to nie wiem, czy nie zachęcam – zwłaszcza że napisałem „Film ogląda się świetnie” ;-). Raczej ostrzegam, że to nie jest film dla wszystkich i nawet ludzie, którzy lubili Tarantino, mogą być „Ósemką” zawiedzeni. To na pewno nie jest jego najlepszy film, co nie znaczy, że jest zły. (fifi)
PolubieniePolubienie