Dom śmierci

To pierwsza ekranizacja gry video w reżyserii Uwe Bolla. Nakręcona w 2003 za stosunkowo niewielkie pieniądze, nie przypadła do gustu tak widzom, jak i krytykom. Na płytach DVD sprzedała się wystarczająco dobrze, by niesławny niemiecki reżyser zaangażował się w podobne produkcje. Alone in the Dark: Wyspa cienia czy BloodRayne potwierdziły jednak, że nie ma za grosz talentu…

Dom śmierci bazuje na znanej japońskiej grze House of the Dead. Gracz strzelał w niej do żywych trupów panoszących się po tytułowym domu. Nie odpowiadał za ruchy bohatera (kamera poruszała się sama), gdyż jego rola ograniczała się do rozwalania kolejnych maszkar. Siłą rzeczy fabuła filmu nie jest zbyt skomplikowana. Oto grupka młodych ludzi dostaje zaproszenie na szaloną imprezę rave’ową zorganizowaną na Isla del Morte, tropikalnej wysepce leżącej niedaleko… Seattle. Bohaterowie spóźniają się na transport, więc przekupują kapitana niewielkiej łodzi, Kirka (Jürgen Prochnow Wing Commander, Kod da Vinci), by zawiózł ich na miejsce. Nie wiedzą, że płyną na rzeź.

Na miejscu nikt na nich nie czeka. Obozowisko wydaje się opuszczone. Wkrótce pierwsi z nich zaczynają ginąć z rąk rozszalałych istot. Rozpoczyna się dramatyczna walka o przeżycie i trwa ona właściwie do końca seansu. Jedna strzelanina płynnie przechodzi w drugą, a przerywają ją jedynie nieliczne, słabo napisane dialogi. Bohaterowie nie są najinteligentniejsi i często ryzykują, za co z reguły zostają odpowiednio ukarani. Liczyć mogą jedynie na siebie, wspomnianego kapitana, a także policjantkę, która w pogoni za nimi dociera na wyspę…

Z dzisiejszego punktu widzenia Dom śmierci okazuje się nie taki fatalny, jakby się wydawało. Jest po prostu równie zły co większość tandetnych horrorów przygotowywanych z myślą o rynku VOD/DVD. Uwe Boll sięgnął bowiem po sprawdzoną formułę horroru campowego. Wrzucił do filmu skromnie odziane modelki (niekiedy kąpiące się topless) i kazał im uciekać przed maszkarami. Zadbał o przyzwoitą charakteryzację i dużą ilość scen gore, rozpadających się łbów czy dziurawionych ciał. W porównaniu ze współczesnymi tandetnymi horrorami, chociażby filmami o rekinach (Dwugłowy rekin atakuje, Inwazja rekinów), jest całkiem nieźle. Co nie znaczy dobrze.

Śmieszyć mogą niektóre pomysły inscenizacyjne, mało udane komediowe żarty i absurdalne wstawki montażowe. Podczas sceny rzezi nagle pojawiają się na ekranie fragmenty gry, kompletnie niepasujące do oglądanych właśnie scen. Aktorzy grają słabo, niekiedy wręcz żenująco, ale zabijają fachowo – zupełnie jakby wśród imprezowiczów byli sami komandosi. I najważniejsze: o strachu można zapomnieć. Dom śmierci to kino akcji ubrane w szaty horroru, ale nawet nie próbujące budować klimatu. Najwyraźniej klimat to dla Uwe Bolla za dużo.

Zobacz, jeśli:
– Lubisz tandetne horrory
– Cenisz kino Uwe Bolla
– Znasz grę i chcesz zobaczyć, co z tego wyszło

Odpuść sobie, jeśli:
– Słuchasz rave’u i myślisz, że obejdzie się bez konsekwencji

Michał Zacharzewski

Dom śmierci, House of the Dead, 2003, reż. Uwe Boll, wyst. Jürgen Prochnow, Clint Howard, Enuka Okuma, Birgit Stein, Steve Byers, David Palffy, Ona Grauer, Erica Durance, Mashiah Vaughn-Hulbert, Sonya Salomaa

Ocena: 3/10

Polub nas na Facebooku.
Spis naszych recenzji na serwisie Media Krytyk.

 

2 uwagi do wpisu “Dom śmierci

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.