Dzień świstaka

Gdyby zrobić ranking najlepszych komedii lat dziewięćdziesiątych, Dzień świstaka musiałby obowiązkowo znaleźć się na liście. Wielkim sukcesem komercyjnym nie był. W Stanach Zjednoczonych zajął dwunaste miejsce w rocznym zestawieniu, ustępując Parkowi Jurajskiemu i takim komediom jak Bezsenność w Seattle czy Pani Doubtfire. A jednak doczekał się statusu filmu kultowego i do dziś jest chętnie oglądany. Nawet podczas kolejnego wznowienia w formie przerywanej reklamami…

Phil Connors (Bill MurrayTruposze nie umierają, Aniołki Charliego) zapowiada pogodę w jednej z popularnych stacji telewizyjnych. Właśnie przygotowuje się do nakręcenia reportażu z Punxsutawney w stanie Pennsylvania, gdzie jak co roku z okazji Dnia Świstaka odbywa się lokalna impreza. Phil nawet nie ukrywa, że nie jest z tego powodu zadowolony. Mała mieścina, głupawy temat, irytujący miejscowi – to prawie jak kara.

Mężczyzna zatrzymuje się na noc w tandetnym motelu i grzecznie zasypia. Rano budzi go piosenka „I Got You Babe” Sonny’ego i Cher. Szybko odwala zaplanowaną relację, żeby czym prędzej wrócić do domu. Obecna na miejscu producentka Rita (Andie MacDowell Cztery wesela i pogrzeb, Zabawa w pochowanego) stara się przekonać go do pozostania w miasteczku. Zwłaszcza że zbliża się burza śniegowa. Ostatecznie Phil ulega jej i wieczorem wraca do motelu.

Rano budzi go piosenka „I Got You Babe” Sonny’ego i Cher. Szybko odwala zaplanowaną relację. Ma jednak dziwne wrażenie, że to wszystko mu się już przydarzyło albo że miał bardzo realistyczny sen. Chce czym prędzej wrócić do domu. Obecna na miejscu producentka Rita stara się przekonać go do pozostania w miasteczku. Zwłaszcza że zbliża się burza śniegowa. Ostatecznie Phil ulega jej i wieczorem wraca do motelu.

Rano budzi go piosenka „I Got You Babe” Sonny’ego i Cher… Teraz Phil nie ma już wątpliwości, że utknął w pętli czasowej. I że wszystko, co zrobi, zostanie mu darowane. Może schlać się, odstawić skok na bank, obrazić wszystkich dookoła, a i tak następnego dnia nikt o tym nie będzie pamiętał. Fajnie? Do czasu. W końcu bowiem Phil zapragnie wyrwać się z tej pętli i wrócić do domu. Tylko jak to zrobić?

No właśnie, jak? Kto widział film, pewnie doskonale wie. Kto nie widział Dnia świstaka, ten czym prędzej powinien go zobaczyć. Ciekawa fabuła, spora dawka humoru, dobrzy aktorzy, wreszcie niegłupie dialogi wzmocnione o pozytywne przesłanie to największe atuty filmu Harolda Ramisa. Phil, choć irytujący, daje się lubić, a Bill Murray tą rolą potwierdził, że należał do czołowych komików przełomu lat 80. i 90. Szkoda, że dziś tak mało gra.

Zobacz, jeśli:
– Nie widziałeś
– Interesujesz się problematyką pętli czasowych
– Lubisz komedie z domieszką SF

Odpuść sobie, jeśli:
– Widziałeś sto razy
– Amerykańskich komedii nie oglądasz, bo są za mało ambitne

Michał Zacharzewski

Dzień świstaka, Groundhog Day, 1993, reż. Harold Ramis, wyst. Bill Murray, Andie MacDowell, Chris Elliot, Stephen Tobolowsky, Dryan Doyle-Murray, Angela Paton

Ocena: 8,5/10

Polub nas na Facebooku.
Spis naszych recenzji na serwisie Media Krytyk.

5 uwag do wpisu “Dzień świstaka

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.