Moda na kryminały trwa w najlepsze. Polskie telewizje również próbują ją wykorzystać, kręcąc kolejne seriale z trupami w tle. Do najciekawiej zapowiadających się tytułów należało Belle Epoque. Na papierze wyglądało znakomicie – Kraków, początek XX wieku, zdolny, niezwykle inteligentny policjant korzystając z pracy pierwszego laboratorium kryminalistycznego w Galicji rzuca wyzwanie przestępczości. Coś jednak nie wyszło.
Każdy z dziesięciu odcinków Belle Epoque opowiada inną historię. Rozpoczyna się od zabójstwa matki głównego bohatera, Jana Edigey-Koryckiego (wielu bohaterów nosi nazwiska związane z literaturą), później pojawia też tajemnicze samobójstwo, porwane dziecko znanego boksera czy chociażby pożar służący zatarciu śladów. Do tego dochodzi wątek spajający całą historię. Dziesięć lat wcześniej Korycki zastrzelił w pojedynku brata swojej ukochanej. Nieoczekiwanie pojawiają się wątpliwości, czy rzeczywiście to wystrzelona przez niego kula zabiła mężczyznę. My, widzowie, wiemy, że zamordował go ktoś inny. Ale kto i dlaczego?
Przyjemnie jest popatrzeć na Kraków sprzed lat, na stroje z epoki i malownicze dworki. Twórcy dostatecznie często opuszczają wnętrza, by pozwolić widzowi nacieszyć się tym niezwykłym klimatem. Swoje robi też ówczesna technologia, przedziwne urządzenia wykorzystywane w pracy kryminalistycznej, ale i wszechobecne dorożki czy kapelusze. Soczyste zdjęcia też mogą się podobać, choć całość sprawia wrażenie teatralności. Jest ciut za czysto. Za sterylnie. Zbyt ładnie i zbyt wyraźnie.
Poszczególne odcinki nakręcone są według tego samego schematu. Odnalezienie trupa, czołówka z „Psycho Killerem” zespołu Talking Heads jako wyróżnikiem, potem pierwsze, najbardziej oczywiste rozwiązanie zasugerowane przez komisarza Jelinka, w które Korycki nie daje wiary. Po kilkudziesięciu minutach wiemy już, że miał rację, a sprawa ma drugie dno. Często bulwersujące, niekiedy zaskakujące, na ogół logiczne. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że bohaterowie zbyt łatwo rozwiązują sprawy. Proces dedukcji ogranicza się często do kilku prostych rozmów oraz analizy zebranego materiału.
Również wątek główny wydaje się naciągany. Przez większość odcinków wydaje się dodany na siłę, w ostatnim zaś wybucha, po czym pędzi na złamanie karku, nie pozwalając się nim delektować. Brakuje również czasu na pokazanie prywatnego życia bohaterów. O Jelinku czy pracującym w laboratorium rodzeństwie nie dowiadujemy się właściwie nic. Korycki też potraktowany jest po macoszemu, a jego związek z piękną arystokratką nie jest ani trochę wiarygodny.
Winę w pewnym stopniu ponosi za to Paweł Małaszyński. Jego Korycki jest niewątpliwie efektowny, ale pusty, niemal całkowicie pozbawiony emocji. Znacznie lepiej wypada obdarzony bujnymi bokobrodami Olaf Lubaszenko w roli Jelinka oraz świetny Eryk Lubos jako Henryk Skarżyński. On naprawdę przeżywa. Ciekawi się, bywa zaskoczony, czasami onieśmielony lub skoro do żartów. Wydaje się najpełniejszą postacią.
Po premierze na Belle Epoque spadła fala krytyki, której przeczyły całkiem niezłe wyniki oglądalności. Czepiano się niesłyszalnych chwilami dialogów, drobnych błędów (nagrobki na cmentarzu sugerujące, że ich lokatorzy powinni jeszcze żyć), niektórych ról oraz samych śledztw. Faktycznie daleko serialowi do ideału. Ale ma swój urok. Urok opowieści o Krakowie sprzed stu lat z okładem, miejsca znacznie ciekawszego niż stereotypowe miasta współczesnych seriali.
Zobacz, jeśli:
– Chcesz zobaczyć polskie „bieda-Tabu”
– Lubisz Kraków i kryminały
Odpuść sobie, jeśli:
– W kwestiach seriali jesteś wybredny
– Nie wierzysz w aktorskie zdolności Małaszyńskiego
Michał Zacharzewski
Belle Epoque S01, 2017, wyst. Paweł Małaszyński, Magdalena Cielecka, Eryk Lubos, Anna Próchniak, Weronika Rosati, Olaf Lubaszenko, Eryk Kulm, Vanessa Aleksander, Cezary Pazura
Ocena: 4,5/10
Polub nas na Facebooku!
5 uwag do wpisu “Belle Epoque S01 (serial)”