Pacific Rim: Rebelia

Chiński rynek gwałtownie się rozwija. Już dziś w przypadku wielu filmów przynosi zyski większe niż dotychczasowy lider, czyli rynek amerykański. W Hollywood dawno to zauważono i uwzględniono w najnowszych produkcjach. Najbardziej rzuca się w oczy to, że niektóre blockbustery przygotowuje się wręcz z myślą o Chinach i w większym niż dotychczas stopniu obsadza ważne role tamtejszymi aktorami. Czasami wstawki te są czysto absurdalne, jak epizod azjatycki w Geostorm. Kiedy indziej mają znacznie więcej sensu, choć kiedyś zamiast miasta chińskiego wybrano by po prostu amerykańskie.

Producenci Pacific Rim: Rebelia mieli świadomość, że bez Azji finansowo polegną. Nakręcili więc film kosmopolityczny, z bohaterami o korzeniach europejskich, amerykańskich, afrykańskich, chińskich, a nawet indyjskich. W dodatku końcową bitwę przenieśli do Japonii, obracając Tokio w perzynę. Ta nieco sztuczna różnorodność jest zauważalna i chwilami komiczna, jednak nie przeszkadza w dobrej zabawie. Bo Pacific Rim: Rebelia to bardzo udane wielkie widowisko, które powinno spodobać się zarówno fanom Godzilli, jak i produkcji o Transformerach.

Akcja filmu toczy się dziesięć lat po części pierwszej, kiedy to potężne monstra nazywane Kaiju wydostały się z uskoku pacyficznego (będącego bramą do innego wymiaru) i wypowiedziały ludzkości wojnę. A owa ludzkość bezczelnie pokonała ich, odbudowała część zniszczonych miast, wykorzystała też zdobyte wówczas nowoczesne technologie do stworzenia wielu interesujących wynalazków. I choć od dziesięciu lat o Kaiju nikt nie słyszał, armie świata wciąż trenują w potężnych robotach zwanych jaegerami, szykując się do odparcia potencjalnego ataku. Jedna z chińskich korporacji – Shao – planuje wypuścić gigantyczne drony, które w przyszłości całkowicie je zastąpią.

Były pilot jaegerów oraz syn tragicznie zmarłego uczestnika poprzedniej wojny, Jake Pentecost (John BoyegaThe Circle. Krąg, Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi), żyje ze zbierania złomu po jaegerach w Los Angeles. Podczas jednej z wypraw wpada na nastoletnią dziewczynę, która zbudowała własnego robota. A że to nielegalne… Obydwoje zostają aresztowani i otrzymują propozycję nie do odrzucenia: przejazd do bazy w Chinach i wstąpienie w szeregi armii. Zupełnie przypadkowo zbiegnie się to w czasie z pierwszymi testami wspomnianych robotów-dronów, które nieoczekiwanie obrócą się przeciwko ludziom.

Jasne, fabuła Pacific Rim: Rebelia jest naciągana, a podobnych historii było już w kinie multum. Zgadza się, wszystko i tak sprowadza się do efektownych pojedynków wielkich maszyn połączonych z niszczeniem miast. Nowi bohaterowie nie zachwycają (Scott Eastwood nadal aktorsko pozostaje w cieniu ojca), zmienił się też klimat samego filmu. Obraz jest bardziej luzacki, a roboty jakby lżejsze i bardziej skoczne, skutkiem czego całość oferuje znacznie mniej emocji. Nie mam wątpliwości, że pierwsza część była lepsza. Ale hej – to wciąż obraz o wielkich, nawalających się robotach. I jako taki sprawdza się wyśmienicie.

Zobacz, jeśli:
– Kochasz Transformers
– Kochasz Pacific Rim
– Nawet blendery Phillipsa kochasz, bo to przecież roboty

Odpuść sobie, jeśli:
– Szukasz logiki, ciekawych postaci, fajnych nowych kaiju
– Liczysz na klimat z części pierwszej

Michał Zacharzewski

Pacific Rim: Rebelia, Pacific Rim: Uprising, 2018, reż. Steven S. DeKnight, wyst. John Boyega, Scott Eastwood, Cailee Spaeny, Burn Gorman, Charlie Day, Tian Jing, Adria Arjona

Ocena: 6/10

Polub nas na Facebooku!
Spis naszych recenzji na serwisie Media Krytyk.

3 uwagi do wpisu “Pacific Rim: Rebelia

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.