George Lucas przejdzie do historii kina jako ojciec Gwiezdnych wojen. Niektórzy będą mu również pamiętać kolejne scenariusze przygód Indiany Jonesa albo też znakomite, choć niedocenione przez widzów widowisko fantasy Willow. O THX 1138 często się zapomina. Całkowicie niezasłużenie, bo film należy dziś do kanonu kina science-fiction i pojawia się chyba we wszystkich liczących się opracowaniach tego gatunku.
THX 1138 to modna dziś antyutopia, czyli ponura wizja społeczeństwa przyszłości. W odróżnieniu od Więźnia labiryntu, Niezgodnej czy Igrzysk śmierci bohaterami nie są nastolatki, ale dorośli ludzie ukrywający się na skutek katastrofy ekologicznej w rozległych, przypominających fabryki podziemnych miastach. Za kształt i charakter społeczeństwa odpowiada tajemniczy rząd, który reguluje niemal wszystkie aspekty życia obywateli. Przede wszystkim dba o ich wydajność w pracy i eliminuje czynniki zbędne, takie chociażby jak uczucia. Świat jest więc sterylny, schematyczny i przewidywalny. Ale jakoś funkcjonuje.
Bohater, tytułowy THX 1138, pracuje w fabryce policyjnych androidów, przedstawicieli brutalnego, rządowego aparatu represji. Niemal całą dobę spędza w zakładzie, krótkie chwile odpoczynku przeznacza na sen i oglądanie trójwymiarowej telewizji. Codziennie też przyjmuje leki, które tłumią jego naturalne potrzeby, a przy okazji go uspokajają. Jest więc posłusznym i karnym obywatelem… aż do czasu, kiedy uodporni się na „otępiacze”, pozna smak wolności i miłości.
Już sama wizja przyszłości robi wrażenie. Jest niezwykle chłodna, przerażająca, odhumanizowana, ale i spójna. Przedstawiony w filmie świat przeraża swoją konstrukcją, a zarazem stanowi ciekawą alegorię dwudziestowiecznych dyktatur. W odróżnieniu od wymienionych wcześniej tytułów wydaje się dużo bardziej realistyczny. Nie jest bajeczka opowiadana nastolatkom, ale obraz rzeczywistości, która naprawdę może zaistnieć (i w jakimś stopniu to się dzieje na naszych oczach). Pomagają w tym oszczędne, dopracowane efekty specjalne, znakomita scenografia oraz dobra rola czterdziestoletniego wówczas Roberta Duvalla.
Siłą THX 1138 jest właśnie pomysł. Cała otoczka to dodatek do niego, a zarazem dowód na to, że Lucas potrafi opowiadać ciekawe, nieinfantylne historie. Film stawia pytania, na które niekoniecznie odpowiada, stara się zmusić widza do myślenia. No i inspiruje – nie bez powodu odwołań do niego można się doszukać chociażby w polskiej Seksmisji. Jedyne, co trudno tu znaleźć, to
Wojciech Kąkol
THX 1138, reż. George Lucas, wyst. Robert Duvall, Donald Pleasence, Ian Wolfe, Don Pedro Colley
Ocena: 8/10
Polub nas na Facebooku!
Jedna uwaga do wpisu “THX 1138”