To powtórka z rozrywki. Taka trochę bezczelna. Adam Wingard serwuje widzom właściwie ten sam film, który widzieli17 lat temu. Oczywiście zmienia masę scen i dialogów, ale wciąż opowiada o grupce młodych ludzi błąkających się po lesie w poszukiwaniu wiedźmy z Blair. I wciąż las zaczyna nocą trzeszczeć i stukać, a na drzewach ktoś rozwiesza tajemnicze symbole z patyków…
Twórcy nowego Blair Witch dysponowali budżetem produkcyjnym w wysokości 5 milionów dolarów, czyli blisko tysiąc razy większym od oryginału. Zadbali więc o lepszą jakość obrazu i czystszy dźwięk. Zaopatrzyli też bohaterów w nowocześniejszy sprzęt, między innymi komórki, GPS-y, minikamery HD, cyfrowe aparaty fotograficzne oraz niezbyt dużego drona. Cóż, akcja filmu toczy się 20 lat po wydarzeniach z oryginału – w tym czasie w elektronice dokonał się olbrzymi skok.
Już na wstępie dowiadujemy się, że Heather Donahue, bohaterka klasycznego Blair Witch Project, wciąż nie została odnaleziona. Jej brat James natrafia jednak na serwisie YouTube tajemnicze nagranie odnalezione w lasach nieopodal Burkittsville. Jest przekonany, że na moment pojawia się w nim zaginiona. Namawia więc przyjaciół na wyprawę w plener, połączoną z kręceniem filmu dokumentalnego. W wiedźmę z Blair oczywiście nie wierzy. Wkrótce przyjdzie mu się przekonać, że to błąd.
Przez blisko półtorej godziny projekcji reżyser serwuje nam ograne, choć chwilami wciąż skuteczne chwyty. Bohaterowie szybko się gubią i błąkają bez celu po lesie. Tajemnicze trzaski wywołują w nich paniczny lęk, a nowoczesny sprzęt szybko odmawia współpracy. Wreszcie zaczynają ginąć jeden po drugim, a potem… kto widział oryginał, domyśla się, jak skończy się ta opowieść. Taka przewidywalność niszczy jednak klimat. Widzowie, którzy nie słyszeli o części pierwszej, będą się znacznie lepiej bawić od weteranów serii.
O sile oryginału stanowiła oryginalna forma, nietypowa kampania reklamowa (sugerująca, że to autentyczne nagrania) oraz wynikająca z niskiego budżetu realistyczna surowość. Aktorzy-amatorzy często nie wiedzieli, co twórcy dla nich przygotowali, i nieraz wpadali na planie w panikę. Ich emocje udzielały się widzom. W przypadku Blair Witch od początku do końca wiemy, że to tylko film, a goście na ekranie tylko udają. W efekcie traktujemy ten obraz jak kolejny horror, który tej jesieni pojawi się na polskich ekranach. Niestety, horror bardzo przeciętny.
Michał Zacharzewski
Blair Witch, reż.: Adam Wingard, wyst.: James Allen McCune, Callie Hernandez, Brandon Scott, Corbin Reid
Ocena: 4/10
5 uwag do wpisu “Blair Witch”