Niesamowity Spider-Man

zdalaReboot. Dziwne słowo. Dziwne i w sumie interesujące. Początkowo kojarzyło mi się wyłącznie z komputerami ośmiobitowymi i błędem ładowania gry, który wiązał się z koniecznością wczytania jej od początku. Był to więc klasyczny Jeboot, tyle że przez R. Później okazało się, że sytuacja wygląda jeszcze gorzej. Reboot urósł do miana mdłej powtórki z rozrywki – czyli opowiadania tej samej historii od nowa.

W Hollywood to modne. Ciągle coś zaczynają od nowa, przynudzają tymi samymi opowieściami. A że zrebootował się Batman, Superman i Pamięć absolutna, więc reboot przeżywa też Spiderman. Obecny w kinach film przez dobrą godzinę snuje historię, którą wszyscy znają. Chłopaczek traci rodziców i trafia do wujostwa. W szkole nikt-go-nie-kocha i nikt-go-nie-lubi. Potem nagle gryzie go pająk i okazuje się, że facet potrafi po ścianach chodzić. Nuuuda!

Żeby jeszcze pokazano to z biglem (taki gatunek psa) i swadą (to już nie jest gatunek psa). Niestety, nic z tego! Bohater Niesamowitego Spider-Mana jest irytująco ciapowaty, w towarzystwie pięknej dziewczyny traci zdolność wysławiania się, no i generalnie jest nastolatkiem. Takim typowym nastolatkiem, z problemami typowymi dla nastolatka, a więc męczącymi widza równie starego co ja.

Na szczęście z czasem zaczyna się coś dziać. Bohater dostaje te swoje cudowne moce, przestaje się nimi podniecać (sceny-klony z poprzedniej sceny, włącznie z superbohaterem rozmawiającym przez telefon z ciocią, która traktuje go jak dziecko), po czym bierze się do roboty i leje kolejnych oprychów. Wreszcie na jego drodze pojawia się potężny jaszczur, efekt eksperymentów genetycznych kolejnego porąbanego naukowca… Czy w Hollywood ktoś jeszcze wierzy w to, że naukowiec może być zdrowy psychicznie?

Filmidło broni się doskonałymi efektami specjalnymi, pełnymi humoru dialogami oraz niezbyt przegiętą akcją. Tu – podobnie jak w „Batmanach” Nolana – rządzi dość specyficznie pojmowany realizm. Nie ma zbyt wielu udziwnionych postaci, budzących politowanie gadżetów itd. Jest za to trójwymiar, ale trójwymiar dość słaby. Niewiele ujęć wykorzystuje jego potencjał, a szkoda…

Po stronie plusów zapisać należy dobre aktorstwo – w rolach drugoplanowych pojawiają się Martin Sheen, Sally Field i Rhys „ale mam głupie imię” Ifans. Samym pajęczakiem został młodziutki Andrew „ale mam głupie nazwisko” Garfield, który robi w USA wielką karierę. Po stronie wad wpisuję fabułę, która prowadzi doskonale znanymi meandrami do przewidywalnego, schematycznego końca. A skoro – jak twierdzi Szczuka – piłka nożna jest archetypem zapłodnienia, to taki Spiderman śmiało może być archetypem mielonego z młodymi ziemniaczkami i mizerią. Znaczy się: da się go zjeść.

Michał Zacharzewski

Niesamowity Spider-Man, reż. Marc Webb, wyst. Andrew Garfield, Emma Stone, Rhys Ifans, Sally Field, Martin Sheen

Ocena: 7/10

9 uwag do wpisu “Niesamowity Spider-Man

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.