
Należę do pokolenia, które wychowało się na Puszku okruszku Natalii Kukulskiej. Późniejszej jej kariery nie śledziłem, czasem słyszałem jakąś piosenkę, mocno popową, aczkolwiek z zacięciem artystycznym, ale ponieważ nie są to moje klimaty, na wysłuchaniu pojedynczych utworów się kończyło. Z kolei seria MTV Unplugged zawsze kojarzyła mi się z rockiem, z Nirvaną, Ericem Claptonem czy rodzimym Hey. Nagrania Shakiry czy Mariah Carey gdzieś tam bowiem przeoczyłem.
Stąd Kukulska Unplugged nieco mnie zaskoczyło. Jako pomysł na popowo-elektroniczne granie bez prądu, bo już niekoniecznie muzycznie. Płyta zawiera to, czego się spodziewałem – zestaw profesjonalnie zagranych, bardzo dobrze zaaranżowanych, świetnie zaśpiewanych piosenek nie do końca w moim stylu. Są tu oczywiście hity, choćby Piosenka Światłoczuła, To jest komiks czy Halo tu Ziemia. Są kompozycje nieco mniej znane, a także goście pokroju Natalii Szroeder czy Archie Shevsky’ego.
Akustycznie mniej lub bardziej znane piosenki Kukulskiej wypadają świeżo i melodyjnie, choć jednocześnie dość bezpiecznie, bez niepotrzebnego szaleństwa i związanego z nim ryzyka. Przede wszystkim odprężają, to utwory zaskakująco lekkie, przyjemne, niekiedy funkowo-soulowe, innym razem pulsujące elektronicznym rytmem. Pasują do siebie, tworzą przyjemną atmosferę, a po wysłuchaniu krążą po głowie. Są rozkosznie łagodne. Czasami takiej właśnie muzyki się potrzebuje, by nieco odprężyć się i odpocząć. Zwłaszcza że sporą rolę odgrywają tu instrumenty dęte oraz melodyjne chórki.
Przyjemnie jest usłyszeć, że niektóre kompozycje w ogóle się nie postarzały. Mają po 20 lat – jak Decymy – i wciąż się bronią tak muzycznie, jak i tekstowo. Nowe kompozycje, chociażby z EP-ki Jednogłośna, też dobrze brzmią. Widać, że Natalia Kukulska konsekwentnie tworzy własną muzykę. I nie stoi w miejscu. Stale się rozwija. Lubię to!
Joel
Natalia Kukulska – MTV Unplugged
Polub nas na Facebooku i Twitterze.