
Strategie czasu rzeczywistego największą popularnością cieszyły się ćwierć wieku temu. Wtedy należały do ścisłego grona najpopularniejszych gatunków gier i każdą nową premierę gracze witali z szeroko rozpostartymi ramionami. Dziś RTS-y są produkcjami turniejowymi i nadal mają wiernych fanów. Jednak poza kilkoma tytułami brakuje im prawdziwych przebojów. Choćby takich, jaką była Twierdza te dwie dekady temu.
Właśnie ukazała się jej najnowsza edycja. Nowa odsłona zatytułowana Twierdza: Władcy wojny pod względem koncepcyjnym nie przynosi rewolucji. Przenosi natomiast graczy do wschodniej Azji i oferuje cztery rozbudowane kampanie mocno osadzone w historii regionu. Pierwsza z nich skupia się na Thuc Phanie, przywódcy legendarnego królestwa wietnamskiego Au Lac. Druga skupia się na czasach japońskiego reformatora Toyotomiego Hideyoshiego, trzecia zaś przypomina doskonale znaną graczom postać Czyngis-chana. Ostatnia kampania opowiada o chińskim cesarzu Qin Shi. Zestaw uzupełnia kilka misji o charakterze ekonomicznym, zmuszających do zmierzenia się z wypadkami losowymi.
Sama rozgrywka niczym specjalnym nie zaskakuje. Twierdza: Władcy wojny należy do strategii czasu rzeczywistego, a więc wymaga umiejętności sprawnego operowania wojskami w czasie bitew, przerzucania jednostek na flanki, a przede wszystkim odpowiedniego ich dobierania. Niewiele mniejsze znaczenie ma talent gospodarczy. Państwem trzeba bowiem władać, zdobywać środki na kolejne inwestycje. Bez budynków przemysłowych czy imponujących swym rozmiarem fortyfikacji nie ma co liczyć na sukces.
Oprawa graficzna stoi na wysokim poziomie, sztuczna inteligencja odpowiadająca za ruchy przeciwników też nie zawodzi, choć czasami zachowuje się naiwnie. Najważniejsze, że gra się naprawdę przyjemnie. Muzyka ma orientalny klimat, sterowanie nie budzi zastrzeżeń, całość jest nieco oldschoolowa, ale nie szkodzi. Grunt, że zwycięstwa dają autentyczną satysfakcję. Czego chcieć więcej?
Fifi
Twierdza: Władcy wojny
Firefly Studios
Dystr: Cenega
Polub nas na Facebooku i Twitterze.