Tenet

Najpierw to miał być jeden z największych przebojów tego roku, później film, który pomoże podnieść się amerykańskim kinom po nokautującym ciosie koronawirusa. Nie wyszło. Nie tylko dlatego, że kina w USA wciąż są zamknięte. Tenet nie ma potencjału na wielki przebój. Dzieli publiczność. Jedni widzą w nim kontynuację pseudonaukowych zabaw Nolana z Incepcji, inni film niezrozumiały i nudnawy, bazujący na przeintelektualizowanym koncepcie.

Akcja filmu zaczyna się w kijowskiej operze, do której nie wiadomo skąd dociera amerykański agent CIA, nazwany dość banalnie Protagonistą (John David WashingtonCzarne bractwo. BlackKklansman). Nie mija chwila, a budynek szturmują już zamaskowani rosyjskojęzyczni najemnicy. Publiczność wpada w panikę, zaś bohater zostaje postrzelony z jakiejś nietypowej, przyciągającej kule broni. Wpada w ręce napastników i podczas tortur połyka pigułkę z cyjankiem.

Zamiast umrzeć, budzi się w tajnej mobilnej bazie tajnej organizacji Tenet (nazwa też jest tajna), która próbuje zapobiec trzeciej wojnie światowej. Jej narzędziem nie będą bomby atomowe, a urządzenia o odwróconej entropii, czyli cofające się w czasie jak wspomniane kule. Protagonista – oficjalnie uznany za zmarłego – dostaje szansę wykazania się. Ma dotrzeć do źródła owych kul za pośrednictwem indyjskiego handlarza bronią. Wprowadzić go ma tam lokalny kontakt, agent Neil (Robert PattinsonLife, Lighthouse).

Przez znaczną część projekcji Tenet jest thrillerem szpiegowskim, bazującym na sztucznie brzmiących dialogach i nudnawych spotkaniach ludzi w garniturach. Stąd rasowych scen akcji jest niewiele, na pewno mniej niż w filmach o Jamesie Bondzie, z którymi niektórzy Tenet porównają. Jeśli już się sceny akcji pojawiają, zaskakują nietypowymi rozwiązaniami i nie przypominają tych z innych filmów. Adrenalinę pompuje pulsująca muzyka Ludwiga Göranssona oraz dynamiczny montaż Jennifer Lame. Gdyby nie oni, podczas projekcji można by zapaść w sen zimowy.

Historia jest – jak to u Nolana – złożona. Wielowymiarowa w fizycznym tego słowa sensie. Dlatego mniej więcej w połowie projekcji przeciętny widz pogubi się w teoriach, scenach, osobach. Dopiero przy trzecim seansie zrozumie, co tak naprawdę działo się na ekranie. Nie jest to zresztą konieczne; fabuła to bajeczka z papierowymi bohaterami. Liczą się wrażenia artystyczne i klimat, a te są na wysokim poziomie. Warto usiąść w kinie (bądź przed domowym ekranem) i po prostu delektować się akcją. Rozkminianie zostawić sobie na kolejne podejście.

Zobacz, jeśli:
– Lubisz pseudonaukowe koncepty Nolana
– Kochasz kino akcji na bogato
– Chcesz po raz setny dowiedzieć się, czym jest paradoks dziadka

Odpuść sobie, jeśli:
– Liczysz, że zrozumiesz wszystko za pierwszym podejściem

Michał Zacharzewski

Tenet, 2020, reż. Christopher Nolan, wyst. John David Washington, Robert Pattinson, Elizabeth Debicki, Kenneth Branagh, Dimple Kapadia, Aaron Taylor-Johnson, Michael Caine, Martin Donovan, Clémence Poésy, Himesh Patel

Ocena: 7/10

Polub nas na Facebooku.
Spis naszych recenzji na serwisie Media Krytyk.
Sprawdź dostępność na platformach filmowych i VOD.

 

6 uwag do wpisu “Tenet

  1. Ja myślę że ten film jest niezrozumiały, bo pierwszy chyba raz Amerykanie zrobili film, gdzie nie psubuja alegoriami z dziecinnych bajek tłumaczyć polglowkom fizyki kwantowej czy mechaniki, jak w przypadku filmów Baya czy wcześniejszych Nolanow. Film mi się podobał, fajne zabiegi wizualne i dźwiękowe.

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.