Niewiele seriali dożywa tego wieku. Większość kończy swój żywot po pierwszym sezonie i jedynie przeboje kręci się przez kilka lat. Dekada to już prawdziwe osiągnięcie – tymczasem Teorii wielkiego podrywu udało się to. Pomimo strajku scenarzystów i przedłużających się negocjacji z aktorami, wreszcie innych zobowiązań gwiazd serial wciąż trzyma się mocno i, co najważniejsze, bawi po kilkanaście milionów widzów przy każdej emisji.
Jasne, TBBT trochę obniżył loty. My przyzwyczailiśmy się do bohaterów i ich coraz bardziej przewidywalne reakcje nie śmieszą już tak jak dawniej. Oni z kolei mają coraz mniej szans na zaskoczenie nas bądź przynajmniej spojrzenie na jakiś swój problem z nowej perspektywy. Poza tym trochę się już zastali. Nie przechodzą żadnych rewolucji, wciąż są tacy jak dawniej, nawet jeśli teoretycznie rewolucję przeszli.
W sezonie dziesiątym to właśnie dzieje się u Howarda i Bernadette. Rodzi im się dziecko – wykapana mamusia, sądząc po dzikich wrzaskach – i nagle zaczynają się kłopoty. Na szczęście z pomocą ruszają im Stuart (który urósł już do roli jednego z głównych bohaterów serii) oraz przeżywający solidną depresję Raj. Skąd depresja? W sprawach sercowych kompletnie mu nie idzie, więc… postanawia odciąć się od pieniędzy rodziców. Jakie będą tego konsekwencje?
W sumie nie jest to aż tak istotne. Fabuła zawsze stanowiła dodatek do całej masy lepszych i gorszych skeczy, z których Teoria wielkiego podrywu słynie. W sezonie dziesiątym nie brakuje znakomitych dowcipów i naprawdę udanych odcinków. Sąsiadują one jednak z przeciętnymi, wręcz ogranymi. Szkoda też, że twórcy mocni ograniczyli występy cameo znanych ludzi. Z bardziej znanych postaci pojawiają się tu jedynie Keith Carradine i Christopher Lloyd.
Sezon dziesiąty trzyma poziom ostatnich. Innymi słowy nie jest tak dobry jak „stare, dobre TBBT”, ale też tak dobry z wielu powodów być nie może. Wciąż jednak bawi i dla fanów będzie stanowił całkiem miłą odskocznię od poważniejszych produkcji. Hardcore’owcy obejrzą zaś sezon w jeden dzień. Da się.
Zobacz, jeśli:
– Lubisz tę ferajnę
– Wciąż czekasz na wielkie Bang
Odpuść sobie, jeśli:
– Już poprzednie sezony sprawiły ci zawód
– Wzorujesz się na Sheldonie
– Bernadette to twój ideał kobiety
Michał Zacharzewski
Teoria wielkiego podrywu: Sezon 10, The Big Bang Theory, wyst. Johnny Galecki, Jim Parsons, Kaley Cuoco, Simon Helberg, Kunal Nayyar, Mayim Bialik, Melissa Rauch
Ocena: 7,5/10
Polub nas na Facebooku!
3 uwagi do wpisu “Teoria wielkiego podrywu S10 (serial)”