Polskie tłumaczenia tytułów filmowych bywają przegadane bądź trywialne. Czasami też nie mają większego związku z treścią. Tytuł Kłamstwo (ang. Denial – odmowa, zaprzeczenie) jest natomiast znakomity. Nie dość, że nazywa problem po imieniu, to jeszcze zwraca uwagę na czasy, w których żyjemy. A żyjemy w epoce postprawdy, kiedy to łżą wszyscy i zupełnie się tego nie wstydzą. Nie bardzo wiadomo, komu można zaufać.
David Irving jest czołowym brytyjskim negacjonistą, czyli historykiem wierzącym w kłamstwo oświęcimskie. Jego zdaniem komory gazowe służyły wyłącznie do odwszawiania ubrań zmarłych. Hitler nie zamierzał bowiem mordować Żydów na szeroką skalę, gdyż stanowili dla niego tanią siłę roboczą. Holocaust został natomiast wymyślony dopiero po wojnie, w celu wyciągnięcia od Niemców gigantycznych odszkodowań. Irving swoje teorie przedstawił w kilkunastu książkach popularnonaukowych i zajadle zwalczał tych, którzy zarzucali mu kłamstwo. W końcu zdecydował się wypowiedzieć proces Deborah Lipstadt, młodej amerykańskiej żydówce, profesor Uniwersytetu Emory w Atlancie. To właśnie ona jest główną bohaterką filmu.
Lipstadt zawsze unikała negacjonistów na tej samej zasadzie, na której człowiek inteligentny unika dyskusji z osobą, według której amerykańskiego prezydenta zastąpił klon podstawiony przez kosmitów. Irving nie dał jej wyboru. Zażądał przeprosin. Kobieta miała do wyboru stanąć przed sądem się bronić albo uznać, że holocaust rzeczywiście mógł nie mieć miejsca. Wybrała proces i przez pięć lat latała ze Stanów Zjednoczonych do Wielkiej Brytanii, by udowadniać rzeczy wydawałoby się oczywiste. No i wysłuchiwać stronniczych, wyrwanych z kontekstu bądź po prostu nieprawdziwych argumentów Irvinga, który proces potraktował najwyraźniej jak reklamę.
Kłamstwo to film prawniczy rozgrywający się w zupełnie innym środowisku niż to znane z kina amerykańskiego. Tu nie ma ławy przysięgłych, oratorskich popisów czy kruczków prawnych. Jest za to sędzia w charakterystycznej peruce, któremu trzeba się ukłonić, no i prawnicy – inny na sali sądowej, a inny poza nią. Lipstadt nieco gubi się w zawiłościach brytyjskiego systemu prawnego i nie rozumie niektórych decyzji swoich adwokatów. Marzy na przykład o tym, by powołać na świadków osoby, które przeżyły Oświęcim, i których zeznania szybko zakończyłyby cały spór. Tyle że według jej obrońców ocaleni byliby z wielu powodów niewiarygodni. Przed sądem prawdę łatwo jest zanegować, nawet jeśli wciąż żyją ludzie, którzy byli na miejscu i wszystko widzieli…
Film wyreżyserował Mick Jackson, autor pamiętnego Bodyguard z Kevinem Costnerem i Whitney Houston. Tym razem jednak nie zależało mu na szybkiej akcji. W swoim najnowszym dziele dotknął bardzo istotnego tematu i chociażby z tego powodu Kłamstwo jest ważniejsze od całej masy durnych produkcji zalewających nasze kina. To czuć podczas seansu, oglądając sceny z Oświęcimia czy słuchając bredni, jakie wygaduje Irving. Tyle że jednocześnie jest to dość zachowawczy obraz prawniczy, całkowicie przewidywalny, z jasnym i oczywistym podziałem na dobrych i złych. Chwilami przypomina ugrzecznione produkcje telewizyjne z lat dziewięćdziesiątych. W dodatku przedstawia Brytyjczyków w sposób sztampowy (flegmatycy przyzwyczajeni do ceremoniałów), kontrastując ich z młodą, żywiołową Amerykanką, która nie może się nadziwić, jacy ci wyspiarze są „głupi”. To troszkę tandetne sztuczki. Szkoda!
Michał Zacharzewski
Kłamstwo, Denial, reż. Mick Jackson, wyst. Rachel Weisz, Tom Wilkinson, Timothy Spall, Jack Lowden
Ocena: 6,5/10
Polub nas na Facebooku!
Spis naszych recenzji na serwisie Media Krytyk
6 uwag do wpisu “Kłamstwo”