
Często głosimy tezy o stosunkowo niewielkim wpływie Polaków na światową scenę muzyczną. Faktycznie, nie mamy takich międzynarodowych gwiazd, jakie mają Szwedzi, Niemcy, Włosi czy Francuzi. Ale mamy metal, a w obrębie tego gatunku cały szereg znakomitych zespołów, które są cenione i podziwiane poza granicami naszego kraju. Przykładem niech będzie Decapitated.
Decapitated pochodzi z Krosna i wkrótce po rozpoczęciu kariery został ogłoszone nadzieją death metalu. Ba, w 2000 roku jeden z popularnych magazynów ogłosił zespół najlepszym debiutem! Od tego czasu mimo licznych górek i dołków – w tym tragicznego wypadku na Białorusi, w wyniku którego zginął perkusista zespołu – chłopaki trzymają wysoki poziom. Wystarczy zresztą przejrzeć trasy koncertowe kapeli i ilość festiwali, na których Decapitated z reguły występuje.
Album Cancer Culture, bodaj ósmy w karierze zespołu, w warstwie tekstowej nawiązuje do afery, która wybuchła w 2017 roku – w jednym z amerykańskich miast członkowie Decapitated zostali oskarżeni o udział w gwałcie zbiorowym. Wybuchła afera, która z czasem się rozmyła, gdyż prokuratura wycofała zarzuty. Kapela poczuła jednak na własnym ciele, czym jest cancel culture, tysiące wściekłych komentarzy w internetach, masowe unfollow i wyroki wydawane przez elektronicznych znawców.
W warstwie muzycznej Decapitated gra to, co zawsze grało. Walenie w perkusję tak gęste, że niemalże zamienia ją w grzechotkę, ciężkie, ale wpadające w ucho riffy, charakterystyczny, niezrozumiały warkot wokalisty. Najmocniej brzmi Suicidal Space Programme, tytułowy Cancel Culture też zapada w pamięć, podobnież No Cure. W Just a Cigarette zwraca na siebie uwagę praca gitary, w Last Supper melodyjne solo. Całość sprawia wrażenie sprawnie nagranego albumu deathmetalowego. Pozbawionego zaskoczeń, więc także i przykrych niespodzianek.
Joel
Decapitated – Cancer Culture
Polub nas na Facebooku i Twitterze.