Lady Pank to dziś klasyk. Założony w 1981 roku we Wrocławiu zespół zadebiutował rok później na deskach warszawskiego klubu Park. Tworzyli go wówczas uciekinierzy z Budki Suflera – Jan Borysewicz i Andrzej Mogielnicki, a pierwszy hit, Mała Lady Punk, powstał przy okazji nagrywania materiału przez Izabelę Trojanowską. Dzisiejszy lider zespołu, Janusz Panasewicz, dołączył kilka miesięcy później, choć najpierw musiał odbębnić zasadniczą służbę wojskową.

Album MTV Unplugged ukazuje się więc na czterdziestolecie pierwszego wydanego singla. To składanka typowa dla serii, zawierająca największe przeboje zespołu w wersji akustycznej. Muzycy grają więc utwory, które zna publiczność. W dodatku są w świetnej formie, proponują ciekawe aranżacje. Stąd materiał jest naprawdę udany. Oczywiście Lady Pank nie grają wszystkich swoich największych hitów. Fizycznie nie byłoby to możliwe. Zrezygnowali choćby z Mniej niż zero, za to zagrali całkiem przyzwoitą nowość – Krokodyle tańczą.

Czego więc należy się spodziewać? Przyjemnych, lekkich kompozycji świetnie zagranych na gitarze akustycznej przez Jana Bo i zaśpiewanych przez Panasewicza. Są Zamki na piasku, Dudu, Młode orły, Kryzysowa narzeczona czy chociażby Zostawicie Titanica. We Wciąż bardziej obcy popis daje publiczność, na dobrą sprawę zastępująca wokalistę. Doskonale brzmi Zawsze tam gdzie ty, które wydaje się stworzone do takich właśnie koncertów.

Na albumie pojawiają się goście. Sztukę latania śpiewa Organek, w Minus 10 w Rio i Stacji Warszawa pojawia się Piotr Cugowski, szaleje znakomity multiinstrumentalista Bernard Maseli. Mam wrażenie, że MTV Unplugged przypadnie do gustu nie tylko fanom zespołu, sięgającym po każdy jego kolejny album, ale również tym słuchaczom, którzy po prostu lubią Lady Pank. Mnie te utwory sprawiły przyjemność.

Joel

Lady Pank, MTV Unplugged, 2022

Polub nas na Facebooku i Twitterze.