Kosmiczny mecz: Nowa era

Pierwszy Kosmiczny mecz uchodzi w niektórych kręgach za film kultowy. Moim zdaniem trochę na wyrost. Twórcy mieli szczęście, że nakręcili go w okresie szczytowej popularności NBA i na dodatek zatrudnili największe gwiazdy ligi. Sportowców legendarnych i podziwianych do dziś. Kosmiczny mecz: Nowa era ma niby LeBrona, ale jego bohater jest strasznie irytujący. No i źle zagrany…

Koszykarz gra samego siebie – światową gwiazdę sportu wychowującą dwóch synów. Jeden też ma dryg do kosza, drugi woli programować, co ojcu kompletnie się nie podoba. Facet chce uformować dzieci na swoje podobieństwo. Nauczyć je walczyć i wygrywać. Garbienie się przed monitorem zupełnie mu się nie podoba, zwłaszcza że kiedyś sam lubił grać, lecz trener wybił mu to z głowy. Kazał mu się skupić na sporcie i – proszę bardzo! – udało się.

Pewnego dnia LeBron wraz z synem odwiedza siedzibę Warner Bros, gdzie odrzuca propozycję swojej digitalizacji (mógłby występować w filmach, nie ruszając się z domu). Stojąca za tym pomysłem sztuczna inteligencja zwana Al G. Rhythmem (Don CheadleIron Man 2, Godziny szczytu 2) postanawia go ukarać i porywa mu syna. Przy okazji też wyzywa na koszykarski pojedynek. Aby uratować rodzinę, LeBron będzie musiał stworzyć drużynę… z animków.

Ćwierć wieku temu światu zagrażali kosmici, dziś jest to AI. Całkiem to trafne, choć jednocześnie banalne. Al G. Rhythm okazuje się bowiem jednym z najmniej ciekawych czarnych charakterów w historii kina. Mydłkowaty, rozhisteryzowany, niepotrzebnie popisujący się, nie budzi niepokoju, a jedynie niechęć. Jeszcze słabiej wypadają animki. Wszystkie – może poza Bugsem – pełnią rolę statystów. Twórcom zabrakło czasu na oddanie ich charakterów. Każdy dostaje po dwa niezbyt śmieszne żarty na krzyż i to wszystko. Szkoda!

Chwilami Kosmiczny mecz: Nowa era przypomina zresztą pstrokaty katalog reklamowy wytwórni. Przez ekran przewijają się dziesiątki bohaterów filmów Warnera, przebierańców tanich i niezbyt podobnych do oryginałów. Tworzą publiczność finałowego meczu (niewiele mającego wspólnego z koszykówką) i kompletnie nic nie wnoszą do opowieści. Niepotrzebna jest też przemiana dwuwymiarowych animków w trójwymiarowe postacie. Jedynie nieco zbyt nachalny morał – dajcie dzieciom robić to, co lubią – może się podobać. O ile dzieci nie wykorzystają go do usprawiedliwiania kiepskich wyników w nauce.

Najlepiej z całego filmu wypadają krótkie klasyczne sekwencje animowane, w których LeBron jest animkiem. Czuć, że odpowiadająca za nie ekipa doskonale wie, co robi. Dlatego Kosmiczny mecz: Nowa era lepiej sobie odpuścić i obejrzeć kilka kreskówek Zwariowanych Melodii. Są fajniejsze. Pod każdym względem.

Zobacz, jeśli:
– Myślisz, że LeBron potrafi grać (nie potrafi!)
– Chcesz zobaczyć długą reklamówkę wytwórni Warner
– Masz mniej niż dziesięć lat

Odpuść sobie, jeśli:
– Liczysz na udaną powtórkę z Kosmicznego meczu
– Uwielbiałeś aminki Warnera i chcesz się na nie napatrzeć
– Lubisz klasyczną koszykówkę

Michał Zacharzewski

Kosmiczny mecz: Nowa era, Space Jam: A New Legacy, 2021, reż. Malcolm D. Lee, wyst. LeBron James, Don Cheadle, Cedric Joe, Khris Davis, Sonequa Martin-Green, Ceyair J Wright, Harper Leigh Alexander, Xosha Roquemore, Stephen Kankole

Ocena: 3/10

Polub nas na Facebooku i Twitterze.
Polub nas w serwisie Media Krytyk.
Sprawdź dostępność
na platformach filmowych i VOD.

Reklama

Jedna uwaga do wpisu “Kosmiczny mecz: Nowa era

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.