
Doktor No to szósty tom przygód Jamesa Bonda i zarazem pierwszy film ze słynnej serii MGM. Obraz powstał w 1962 roku, cztery lata po premierze książki. Widziałem go lata świetlne temu i dlatego do lektury podchodziłem z otwartym łbem. Przede wszystkim byłem ciekawy, jak bardzo Bond się zmienił. Ile tej oryginalnej postaci jest w Danielu Craigu, którego przygodami ekscytuje się cały świat.
Książeczka jest zaskakująco krótka, ma raptem 160 stron. Zaczyna się od śmierci agenta-brydżysty na Jamajce, która wywołuje niepokój w służbach specjalnych Jej Królewskiej Mości. Właśnie dlatego główny bohater otrzymuje zadanie przyjrzenia się sprawie bliżej, pokręcenia po Kingston, popytania, wreszcie napisania raportu. Zadanie proste, bo 007 jeszcze nie pozbierał się po poprzedniej misji (Pozdrowienia z Rosji), podczas której dostał nieźle po łbie.
Wiadomo jednak, że rzeczy proste na ogół okazują się krzywe i biedny Bond znów nabawi się traumy. Za rywala będzie miał tajemniczego, pozbawionego dłoni Chińczyka, który osiadł na sąsiedniej wysepce i zbiera guano. Oczywiście pozna też piękną kobietę, kąpiącą się półnago w ciepłym oceanie, słodką, naiwną i marzącą o prawdziwej miłości. Nie skorzysta jednak z żadnych przesadnie skomplikowanych gadżetów, ba, nawet straci swoją ulubioną berettę. To jego rywal zaskoczy paroma wynalazkami.
Bond z książki to zupełnie inny człowiek niż filmowy Bond w wykonaniu Daniela Craiga. Spokojniejszy i bardziej zachowawczy. Mniej zaangażowany w akcję i niechętny do nadużywania przemocy. Działający też na znacznie mniejszą skalę. Facet jest przede wszystkim nałogowym palaczem, pija podwójny dżin z tonikiem i całym lemonem, choć raz zdarza mu się zamówić wytrawne martini z polską bądź rosyjską wódką (innej do pyska nie bierze). Oczywiście martini musi być wstrząśnięte, a nie zmieszane.
Kiedy w nocy zauważa na swoim łóżku jadowitego robaka, ze strachu wymiotuje jak jakiś dzieciak. Z drugiej strony spuszcza łomot gigantycznej ośmiornicy. No i najważniejsze – zakochuje się w owej egzotycznej piękności (mimo jej złamanego nosa) i otacza ją ojcowską opieką. Troszczy się o nią, jak filmowy Bond nigdy chyba się nie troszczył. Cóż z tego jednak, skoro książka Doktor No nie porywa. To przeciętna powieść sensacyjna, która poza egzotyką niewiele ma do zaoferowania. Filmowa seria bardzo jej pomogła. Zrobiła z niej klasyka…
Michał Zacharzewski
Doktor No
Tytuł oryginału: Doctor No
Autor: Ian Fleming
Tłumaczenie: Hieronim Mistrzycki
Wydawnictwo: G&G
Polub nas na Facebooku i Twitterze.
Jedna uwaga do wpisu “Doktor No – Ian Fleming”